za mną :-) Dwa dni trzymania się planu...żywieniowego i treningowego. Wczoraj było ciężko...co czułam? Złość...żal...tęsknotę za sprawnym ciałem...satysfakcję, że trening wykonany :-)
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (32)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 64624 |
Komentarzy: | 359 |
Założony: | 2 sierpnia 2009 |
Ostatni wpis: | 17 października 2018 |
kobieta, 47 lat, Wrocław
167 cm, 68.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
za mną :-) Dwa dni trzymania się planu...żywieniowego i treningowego. Wczoraj było ciężko...co czułam? Złość...żal...tęsknotę za sprawnym ciałem...satysfakcję, że trening wykonany :-)
Kupiłam dietę na Vitalii...po raz kolejny...ale tym razem wiem, że się uda! Zakupy zrobione, jedzenie czeka w pojemniku do zabrania :-) Jestem gotowa na jutro! Jestem gotowa na milion rzeczy :-) Startuję!!!
Dziś pierwszy trening. Było...mmmm nie było lekko, ale bez dramatu. Stratuję z pozycji początkującego. Ponad 6 miesięcy bezruchu, chemii i radioterapii zrobiło swoje...moje ciało...moje zdrowe już ciało oswaja się z ruchem na nowo...płakać mi się chce...ze szczęścia :-)
tak dziwnie się składa, że zawsze wracam na Vitalię po wielkich przełomach w moim życiu :-)
Tym razem mam za sobą prawdziwy hardcore :-)...Pokonałam raka!!! Wracam do normalności...Chce znów być aktywna! Toczyć ten mój bój z kilogramami! Żyć!!!
OK przyznaję się...małe potknięcie, ale dziś
powrót na drogę cnoty ;-)
Spędziłam magiczny weekend...niby w pracy, ale było warto ;-) Niestety trochę to wykoleiło mnie z diety..ale wracam, wracam i walczę dalej.
Piątek - Sobota - brak ćwiczeń, ale raczej nie spowodowany lenistwem ;-)
Niedziela - Turbo Jam 3T
Poniedziałek - lenistwo, dziwne samopoczucie, ból głowy, wielki apetyt na słodycze w postaci żelków....
Dziś - Pump i dieta wzorowo...nie poddam się, nie poddam się...WALCZĘ!!!
Podsumowanie, tym razem w piątek...
Dzis, z racji tego, że weekend spędzam w pracy "sobotnie spotkanie z wagą" w piątek ;-)
Efekt...1 kg w dół !!! To motywuje ;-)...znów się chce...cudnie, cudownie i w ogóle ;-)
A tak na poważnie...Przede mną prawdziwe wyzwanie! Weekend w otoczeniu pysznego jedzenia, wspaniałego bufetu śniadaniowego, dań z karty, na widok, których ślinka cieknie...a wagi spożywaczej brak, więc jedzenie "na oko"...Będę się pilnować, szkoda marnować takich efektów...tak sobie powtarzam, choć za uchem słyszę "ale coś ty, daj spokój, nie przytujesz w 2 dni...:-) eh...kolejny banał "to ty jesteś swoim największym przeciwnikiem"...ale jakie to prawdziwe.
Zapakowałam do torby "gumy" i buty sportowe, zgrałam na laptopa ćwiczenia...Wygospodaruję 30-40 min na ćwiczonka to i czas szybciej zleci ;-) W niedzielę, po powrocie do domu wybieram się na tabatę! - to tak, żeby dobrze zakończyć tydzień ;-)
A wczoraj: jedna seria Bikini...i wizyta na basenie z córcią...a właściwie to na odwrót, stąd jedna seria ;-)))
Chylę czoła przed wszystkimi mamami, które same muszą "ogarniać" swoje pociechy i jeszcze znajdują czas, na aktywność fizyczną. Brawo Wy!
tak sobie dziś pomyślałam, że zdrowy styl życia to przede wszystkim kwestia organizacji...niby proste, ale jakie trudne w praktyce...co zjem?, jakie zrobić zakupy?, kiedy?, ćwiczenia, z kim zostawić dziecko? Choćby dziś, kiedy zostałyśmy same na zaledwie 3 dni...Nie ma mowy o wyjściu do klubu, więc w ruch poszło DVD ;-)
Koleżanka z pracy zadała mi dziś pytanie, zaglądając na obiedzie w mój talerz "Ty dalej się w to bawisz?" Z dumą odpowiedziałam, że "tak" ;-)
Dla porządku podsumowanie z początku tygodnia:
poniedziałek:
wtorek: pump, czyli zabawy ze sztangą,oj bolała pupa...wszystko bolało ;-)
Jedzenie zaplanowane! Gotowa do akcji ;-)
Komplementy od męża jak gole na wyjeździe...
liczą się podwójnie :-). Tak! usłyszałam dziś, że ładnie wyglądam...i nie do twarzy jest mi z wagą 70 kg ;-). Wiem, że niektóre z Was mogłoby to oburzyć, ale taki już jest mój szanowny małżonek - szczery do bólu ;-) Sama wiem, że 70 to nie dla mnie ;-)
Niedziela aktywnie. Rano rower z familią. Po południu:
A po trampolinach w ramach relaksu zabawy w basenie z córcią. "Kalorycznie" też wzorowo, pomimo lodów (100 kcal...jak jogurt ;-)) i kawałka serniczka (no tu więcej kcal, ale bez dramatu) - ważne, że mieszczę się w limicie 1500 - 1600 kcal.
Sukces tego tygodnia: 6 dni treningowych ;-))). Fajnie mieć pod bokiem fitness z basenem ;-), aż żal nie korzystać...no i mają "klimę", co w przypadku takich dni jak ostatnio - bezcenne ;-)))).
Sobota...nie ma zmiłuj...wskoczyłam na wagę :-)
dziś 0,3 kg w dół! Mało? ale w dół!
Szybkie posumowanie tygodnia:
Środa: moje odkrycie tygodnia - trening obwodowy ;-)
Czwartek: Dzień Dziecka...miała być Zumba, ale z przyczyn od mnie niezależnych wolne ;-)
Piątek: zupełnie przypadkowo trafiłam na zajęcia pilates na piłce...tak to jest jak nie czyta się ze zrozumieniem ;-))) byłam pewna, że w planie widziałam fit ball :-)
A dziś:
i było super! :-)
A teraz uciekam na rower. Jedziemy z małą wypróbować prezent na Dzień Dziecka.
Errata...
Mój "skarb" zmienił zdanie...Eh...kocham tego trola. Poszła z tatą na rowerek biegowy...Może po powrocie da się namówić na fotelik...a jak nie to sama "pokręcę".
Szybkie podsumowanko:
wczoraj: poniedziałek, czyli
tzn. zastrzyk pozytywnej energii na cały tydzień :-)
Dziś: Hit z Ewką plus brzuch z P90 A
Przez chwilę chciałam się porwać na realizację wyzwania, ale przeszkodziła mi zniecierpliwiona córcia, więc przerwałam trening z Anką...Trudno, może w weekend się uda- wyślę małą z tatą na spacerek...:-))) Na Dzień Dziecka zamówiłam jej fotelik rowerowy :-) - może i zbyt praktyczny prezent, ale nie widzę sensu w kolejnej zabawce...
Wkręciłam się na dobre z zdrowe odżywianie ;-) Dziś zrezygnowałam z kawałka przepysznego tortu ;-)...wiem, że niby to nie byłby grzech...tylko u nas w pracy co najmniej raz w tygodniu ktoś ma urodziny ;-)...
A humorek mi dziś dopisuje...może to przez pierwsze komplementy...eh ta kobieca próżność ;-)))))
Ale za to niedziela, niedziela będzie dla nas:-)
Dziś z rana wizyta na basenie, ale to raczej relaks - szalała głównie moja córcia:-) Po południu spacer, mała oczywiście na rowerku biegowym. Wzięliśmy też piłkę, więc pokopaliśmy wszyscy. Ile było radości! :-)
Z poważnych treningów 30 minut: HIIT +ABS
Na HIIT-cie na prawdę porządnie się spociłam. Brzuchy ok! Mam pomysł na wyzwanie dla siebie...najpierw HIIT z Anką,a później HIT-Cardio Max z Ewką ;-) Zobaczymy ;-)
Dieta super wzorowo - udało mi się wkomponować lody i ciasto z fasoli :-), nie lubię wyrzeczeń ;-) Bilans mimo to 1500 ;-)