Weekend mial byc na spokojnie i w sumie mozna powiedziec, ze tak bylo. Nie szalalam z zadnymi treningami i nawet odpoczelam, ale
Sobota:
Wybralismy sie z Krisem do Portsmouth, wpadl wiec spacer i to dosyc dlugi, bo zaparkowalismy specjalnie kawalek za miastem, zeby sie przejsc do centrum wybrzezem. Strasznie wialo, a morze bylo niespokojne. Bylo jednak cieplo. Wpadla... pizza i.... garlic bread i... ser. Ale odmowilam deseru :) Sukces haha W domu tez co nieco (juz nie pamietam co- ser jakis). Mielismy radoche jak dzieci w drodze powrotnej do samochodu, bo byly mega fale ktore uderzaly w falochron i pryskaly na przechodzacych ludzi, wiec podbiegalismy pod te fale jak jakies bachory. Taka zajawka ;P Ale chyba zdrowa, bo sol morska mialam potem wszedzie
Niedziela:
Rano poszlam pobiegac, bo sobie obiecalam, ze bede pracowac nad swoja najwieksza slaboscia, czyli tym moim nieszczenym kardio. Pogoda byla cudna, a ja jakas pelna energii na tyle, ze postanowilam przebiec w sumie 1km dalej, a wiec 6km w sumie. Okazalo sie, ze doslownie jakies 100m za miejscem, w ktorym zwykle zawracam jest taki mega fajny las i farmy i konie i pola.. Tak cudnie... nie wierze, ze tyle czasu bylam tak blisko, a nie odkrylam tych widokow. Jest kilka rozwidlen i drogi prowadza w rozne kierunki. Teraz mam przynajmniej motywacje do biegania!
Po tym moim bieganiu zrobilam pranie, ogarnelam chate i jakims cudem wyrobilam sie ze wszystkim do poludnia. Co wiec robic? Mialam gdzies pojsc na spacer, ale wylazly chmury i sie jakos nieciekawie zrobilo, wiec posadzilam dupke przed TV, a ja jak juz sie usadowie to nie wstane i tym sposobem przebimbalam reszte dnia wpitalajac co mialam pod reka wliczajac Krisa lody z zamrazarki, popcorn z mikrofali, kanapki itd. Nie powiem, ze nie odpoczelam, ale jakbym tyle nie zezarla to chyba jednak bylo by lepiej ;)
W poniedzialek jak zwykle jestem juz ogarnieta z jedzeniem.
Musialam dzis znowu zostawic samochod u mechanika ;/ i odwolalam trening, ale sie okazuje, ze sie chyba wyrobie a w zamian wole sobie zrobic wolne w srode, bo ma byc mega upal. Najgorzej bedzie na treningu w czwartek, bo ma byc 36 stopni u nas, a moja silka to taki jakby garaz/ magazyn i klimy nie ma, a otwarte drzwi raczej bardzo nie pomoga w taki upal a wrecz przeciwnie.
Wlasnie wcinam fasolowe brownie, ktore wczoraj upieklam, ale mi za bardzo nie wyszlo! ale co tam, wcinam ;D
martiniss!
23 lipca 2019, 11:0836 st. w UK? To możliwe w ogóle? Niepokojące wręcz. Ale klimat szaleje, a ziemia świruje. A wszystko dzięki nam, człowiekom :P najgorszym dziadom, no może poza wirusami :P Pojadłaś i to zdrowo, ale to też dlatego, że organizm domaga się tych kalorii - tej energii, bo ćwiczysz i żyjesz intensywnie. To i jedzenia musi być więcej by jechać na tak wysokich obrotach ;)
Domdom89
23 lipca 2019, 15:40Szal co nie? ;D Tak jest i w sumie jak jestem glodna to sobie z tego powodu nie zaluje. Patrzac z drugiej strony przynajmnije podkrecam metabolizm haha
Maratha
23 lipca 2019, 09:50Dzisiaj ponoc ma byc najcieplejszy dzien w tym roku... ja siedze w biurze bez klimy, wiec silka to taki mily chlodek...
Domdom89
23 lipca 2019, 15:42U nas najcieplej ma byc w czwartek- teraz prognoza 37 stopni. Bylam dzis na spacerze na rpzerwie to masakra przy 32... a juz o metrze nie wspomne... dobrze, ze mamy ta klime w pracy. wspolczuje Ci w biurze bez ;/ Kupuj wiatrak ;)
aniloratka
22 lipca 2019, 17:17zawsze chcialam zrobic takie brwonie, ale nigdy mi sie nie chce ;p
Maratha
23 lipca 2019, 09:48mam dokladnie tak samo XD
Domdom89
23 lipca 2019, 15:44No to jedyne ciasto, ktore przy moim lenistwie wlasnie mi sie chce robic, bo wrzucam wszystko do jednego gara, blenduje i sie samo piecze, wiec 5 minut roboty haha ale jakos srednio mi wyszlo, nie pamietam jaki przepis wczesniej uzywalam, a poza ty m ja to zawsze pomijam czesc skladnikow haha