Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Emocje górą


Dziś nie jestem z siebie zadowolona. Zjadłam pod wpływem emocji.

Śniadanie - pasztet domowej roboty + szynka gotowana + sałata lodowa

II - zielony banan + sok z granata (100 %)

Obiad - udko z kurczaka pieczone bez skóry + surówki

Podwieczorek - garść nerkowców

Kolacja - chleb pełnoziarnisty + jogurt naturalny z pomidorem i szczypiorkiem, truskawki polane resztą jogurtu naturalnego 

//// Niestety potem przyszła chwila złości i chapnęłam 35 g gorzkiej czekolady i zjadłam kolejną porcję nerkowców. Same nerkowce to prawie 600 kcal, bo było ich dziś te 100 g (dobrze, że więcej nie kupiłam). Od orzechów oczywiście mam tak nabrzmiały brzuch, że znane mi uczucie dyskomfortu będzie towarzyszyć przez najbliższe 3 godziny - stawiam. 

Poza tym czuję, że schudłam. Widzę po ubraniach i usłyszałam, też jakieś słowa, więc może coś w tym jest. Waga po świętach pokazuje nie to czego oczekiwałam. Ale tragedii nie ma. 

W sobotę ma być 55,5 kg. Nie sugeruj się wagą, nie sugeruj się wagą i nie sugeruj się wagą - ale ona daje mi najwięcej satysfakcji ! Eh ... obwody też, ale ciągle długa droga przede mną. 

A skąd słowa, że mogłam schudnąć ? Przestałam ćwiczyć - tzn. nie ćwiczyłam porządnie od dwóch tygodni - zeszło napuchnięcie i napompowanie mięśni - oto powód. Brak hardkorowych tereningów siłowych dało efekty - polecam :P Dla tych co wiedzą co mam na myśli. Aeroby to jest odpowiedź na wszystkie pytania osób borykających się z tym problemem co ja. Plus oczywiście dietka - ale to w każdym przypadku :P

///Wracam do swojego realnego ulubionego życia fitnesowego / zdrowego i spokojnego. 

SYL

Poza tym - fajne uczucie, kiedy wszystko robisz tak jak sobie zaplanowałaś, odmawiasz sobie ulubionych rzeczy tak jak założyłaś, a potem widzisz efekty takie jak wyliczyłaś.

WYZNACZANIE REALNYCH CELÓW .