Hehe aż tak to może nie :) Ale ostatkiem sił bronię się przed wszelkiego rodzaju pokusami. Praca w sklepie spożywczym i odchudzanie nie idą w parze... Jednak póki co - nie daję się skusić:)
Wczoraj Szklana pokazała wynik 99,45 kg.
Dzisiaj rano nie zdążyłam się zważyć, bo delikatnie zaspałam do pracy:) Nie zdążyłam również zjeść śniadania :( W pracy wciągnęłam sałatkę:
- trochę mixu sałat z rukolą z Biedry
- kawałek wędzonej piersi z kurczaka
- trochę kosteczek sera sałatkowego a'la feta
No i to by było na tyle :/
Coś nie mam apetytu, ale zaraz sie zmuszę do zjedzenia kolejnego posiłku. Pewnie znowu zjem sałatkę, tylko tym razem dodam odrobinę jakiegoś sosiku, bo chrupanie suchych liści to nie dla mnie :)
Jutro minie tydzień mojego "dietowania", ale myślę, że już dziś mogę powiedzieć, że szału nie ma :)
Ale spokojnie, małymi kroczkami osiągnę swój cel! :)
Muszę popracować nad paroma rzeczami, muszę np.:
- pić więcej wody
- ruszyć w końcu dupsko, bo samą dietą raczej niewiele zwojuję
- chodzić wcześniej spać i wcześniej wstawać
- namówić mojego boyfrienda na wspólne odchudzanie :)
No to lecę coś wszamać, bye! :)
EDIT
No i wszamałam sałatkę :) Dodałam troszku sosu jogurtowego koperkowo-ziołowego. Od razu lepiej :)
loxlo
5 sierpnia 2013, 18:35mniam, cudna sałateczka! ślinka leci!
loxlo
5 sierpnia 2013, 17:28O, wpajaj zasady, wpajaj xd salateczki sa naaaaaajlepsze!