Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
bez zmian


I tak już ponad miesiąc.

To chyba jakieś moje przekleństwo albo ... totalny brak silnej woli. Czyli w skrócie wygląda to mniej więcej tak: w poniedziałek rano po całym weekendzie jedzenia rzeczy "absolutnie niedozwolonych" przychodzi pora na opamiętanie. Ma to miejsce zazwyczaj w momencie porannego ważenia :-( Potem następuje powrót do "normalności" czyli jedzenie bardziej dietetyczne, nie jedzenie po godz. 20.00 (chodzę dosyć późno spać więc dla mnie niejedzenie po 18.00 to jakaś abstrakcja), ćwiczenia w stopniu mniej lub więcej zaawansowanym  i tym podobne rzeczy, które pozwalają mi zredukować nadwyżkę i powrócić do wagi około 63-63,5 kg. Około czwartku następuje "zmęczenie materiału" i albo zaprzestaję ćwiczeń albo zaczynam powracać do złych nawyków żywieniowych. No i zaczyna się weekend i błędne koło.

Dodam jeszcze że po drodze (przynajmniej raz w tygodniu) zdarzają się czyjeś imieniny, urodziny czy tak po prostu ktoś życzliwy przyniesie pączka, ciastko itp. rzecz. U u mnie silna wola wyparowała. I pomysleć że rok temu powiedziałabym po prostu "nie dziękuję" Teraz nie potrafię i to mój błąd.

Pocieszające w tym wszystkim jest to, że od poniedziałku do czwartku jakoś się trzymam i dzięki temu moja waga też trzyma się  na w miarę stałym poziomie. Tylko co z moimi wymarzonymi 58 kg? Czyżby nigdy nie było mi dane doświadczyć tego stanu zadowolenia z własnej wagi? A może po prostu ta waga którą mam obecnie jest dla mnie optymalna? Któż to wie?

Tyle o wadze. Nasza Amelka była dzisiaj po raz pierwszy w żłobku. Zniosła to bardzo dzielnie. Ale o tym napiszę jutro. Miłego poniedziałku!!!!

  • dgamm

    dgamm

    3 lutego 2009, 15:51

    ...ja jak narazie zwalam wine na zime, bo dokładnie dażde nadmierne deko mi sie odkłada!!PA!

  • martaluna

    martaluna

    3 lutego 2009, 11:18

    Witaj sloneczko,wiesz moze tak jest faktycznie,moze ta waga jest dla ciebie optymalna i tylko meczysz sie by zejsc ponizej,a twoj organizm ma juz dosc?A moze to zima i czlowiek ma juz dosc wszystkiego,braku slonca i zieleni?Nie wiem,ale trzymam za ciebie kciuki by waga przynajmniej stala w miejscu,nie rosla.A corcia dzielne dziecko w zlobku pierwszy dzien,wielkie przezycie dla dziecka,pa znikam obiadek pichcic!

  • zimejka

    zimejka

    3 lutego 2009, 10:34

    ustabilizowanie wagi to dużo ale chyba warto jeśli ma mi to zakorzenić zdrowe nawyki zywieniowe.Ale z pewnością przez ten czas nie obejdzie się bez pokus i gzeszków-no cóż,zrobię co w mojej mocy.U ciebie mimo grzeszków waga wciąż krąży wokół jednej skali więc najważniejsze,że nie tyjesz.A może faktycznie doszłaś do swojej optymalne wagi???O Amelke się nie boję-pisałaś,że to komunikatywna dziewczynka więc sobie poradzi a kontakt z innymi dziećmi w tym wieku jest bardzo ważny.Zawojuje żlobek!!Pozdrawiam!!

  • dora77

    dora77

    3 lutego 2009, 10:29

    ja bym czasem wolała żeby mąż gorzej gotował bo potem trzeba zjadać te jego pyszności........... mnie te imprezki tez wytrącaja z rytmu, co zgubie w tygodniu to w weekend wróci i jeszcze cos dodatkowo........... gratuluje dzielnej córeczki, pa

  • malgorzatabi

    malgorzatabi

    3 lutego 2009, 09:52

    zdjęcie na lodówkę z czasów otyłości i będziesz sie oglądać za każdym razem jak rozpoczniesz wędrówke ludów do lodówki. To mnie motywuje. Motywuje mnie tez fakt, że mam masę ciuchów od rozmiaru 46 do 42 z poprzednich czasów i to ciuchów w które chciałabym wejść, więc raz na jakiś czas idę pozaglądać do nich i przymierzam spódnice patrząc ile mi brakuje do wciśniecia się! Powodzenia Kochana i pisz co u Amelki Buźka***

  • izabelka1976

    izabelka1976

    3 lutego 2009, 09:23

    to wklejaj swoje zdjęcia a ja będę komentować :D

  • izabelka1976

    izabelka1976

    3 lutego 2009, 08:38

    no i koniecznie napisz jak Amelka w żłobku. U mnie to kurdę było tak, ze Julka wyrywała się do mnie i płakała przy rozstaniu, a ja szłam do pracy becząc jak dziecko. Brrrr. Ale widze, ze u Ciebie na szczeście duuuużo lepiej!

  • izabelka1976

    izabelka1976

    3 lutego 2009, 08:36

    wiesz co, ze niby miło jest słyszeć słowa, że się schudło, ze się prawie cudu dokonało, ze szok i w ogóle, ale jak mam już tego trochę przesyt. Po prostu coraz mniej wiem, jak się w takich sytuacjach zachowywac. One mnie krępują. Ale Ty tez Kochana dokonałaś już duzego wyczynu odchudzeniowego. Skoro nie sluszysz opinni, ze schudłaś pewnie ludzie przyzwyczaili sie do Twojego wyglądu. Schudniesz 3 kg i zaczną gadać :o) U mnie opdbywa się to właśnie z przerwami (średnio co 3 kg). A jeśli chodzi o psychiatre i leki. Wierz mi, nienawidze gadać o tym co mi dolega (w kwestii nerwicy), nienawidzę brać leków, ktore maja wiele złych działań ubocznych), zawsze drżę, żeby nie zajść w ciążę bo sa bardzo niebezpieczne, a jedniocześnie niwelują dzialanie tabletek antykoncepcyjnych....Gdybym tylko mogła zapomniec o tej chorobie....ale niestety sobie nie radzę. Do lekarza idę wtedy kiedy naprawdę muszę. Wiem, ze tego typu choroby sa niezrozumiałe dla kogoś, kogo one nie dotknęły. Nie życze tego nawet największemu wrogowi. Pozdrowienia i miłego dnia!

  • izabelka1976

    izabelka1976

    2 lutego 2009, 21:40

    chyba odeślę Cie do pamiętników dwóch Vitalijek, którym robiłam właśnie wpisy. Bo będę sie powtarzać. To chyba jakieś przesulenie, przemęczenie, znuzenie dietą i ciagłą kontrola. Mozesz mi wierzyc albo nie, ale ja tez nie mam juz tyle silnej woli ile w ubiegłym roku. A rok temu miałam ponad 80 kg, czekala mnie dłuuuuuuga droga i chciało mi się. A teraz na samej końcówce chodzą mi po głowie slodycze, pizza i takie tam. Moze pora trochę od tego odpocząc...tylko boję się do czego taki odpoczynek moze prowadzić....ile bedzie na plusie.....Oj cieżkie jest zycie odchudzacza!!! Pozdrowionka! A utrzymywanie stabilnej wagi to też sukces i to wielki!

  • Lemika

    Lemika

    2 lutego 2009, 16:31

    No koleżanko do tych 58 kg to masz naprawdę niedaleko. Moim zdaniem dobrze wyglądasz przy 60kg. No ale wiadomo wszystko fajne jak my tego nie mam :-)