Czuję się jak koń po westernie. Mój najmłodszy, bo dwulatek, rozchorował się i do 5 nad ranem próbowałam opanować sytuację. Biegunka, wymioty oraz wysoką temperaturę. Wygląda mi to na trzydniówkę żołądkową a lekarz akurat dziś jest na urlopie. Nic to, jutro pójdziemy. Nie pierwsza to rzygawka w mojej karierze jako matki, więc sobię do jutra poradzę. Swoja drogą to skąd taki nagle wirus złapał. Dwójka starszych zdrowa, ze szkoły nic nie przyciagnęli. Czasami mam wrażenie, że firmy farmaceutyczne specjalnie wypuszczaja w eter jakiś wirus i testuja na ludziach swoje leki. No bo jak inaczej wytłumaczyc, że nagle połowa populacji zapada na jakis dziwny rodzaj choroby np. bezobjawowe zapalenie płuc. Oczywiście to tylko moja teoria spiskowa, moje przemyślenia, pewnie bzdury plotę, a jednak ...
Smutni mi tez tego powodu, bo właśnie przeczytałam, że Agata Mróz nie żyje. Nie chodzi wcale o to, że była sławna. Była symbolem walki z chorobą Tak wierzyła, że jej sie uda ten przeszczep. Zdecydowała się na to, bo miała dla kogo żyć. Dziś jej córeczka skończyła 2 miesiące. Nigdy nie przytuli sie do matczynej piersi, nigdy jej mama nie odbierze z przedszkola. Nie dane było jej poczuć sie matką. Tak mi smutno. Jakie to wszystko pokręcone. Niech odpoczywa w pokoju. Jej mecz juz dobiegł końca