wracam jak ostati pantoflarz. Dawno mnie tu nie było. Nie miałam jakoś weny do pisania. Dziś mnie za to natchnęło i nie wiem co z tego wyjdzie. Z góry przepraszam wszystkich ewentualnych czytelników. W sprawie wagi to na pasku jest aktualna choć dawno nie zmieniana. Po prostu utknęłam. Zdarza się, że przyplącze sie jakiś nadprogramowy kilogramik, lub dwa ale go gubię najpóźniej po tygodniu. Staram sie trzymac fason.
Zrobiła sobie listopadowy rachunek sumienia i wyszło mi, że trzeba wziąć się w karby i zrzucić do świąt jeszcze parę kilosów. Nie ma się co oszukiwać dietkowaniem w Święta. Te wszystkie makowce z sernikami i tak zjem zagryzając kapustą z grochem i będzie mi wszystko jedno czy ważę 80 cz 75 kilo. Wczoraj zastanawiałam się nad zastosowaniem diety kopenhaskiej aż do momentu kiedy to nie spojrzałam co nam tam oferują. Dieta jest dla desperatek, które w styczniu na wyprzedaży kupiły sukienkę sylwestrową i w tym roku chcą się w nią zmieścić. Gdy dotarłam do dnia 7 i... się rozpłakałam:
śniadanie- kubek kawy, obiad- pierś z kurczaka, kolacja-nic. Dieta jest niezbilansowana, a więc po 2 tygodniach owszem możemy straćić te 8 kilo, które to wracając do normalnego odżywiadnia , powrócą najpóźniej w ciągu miesiąca. Tak więc dałam sobie spokój z cud dietami i od dzis zaczynam walkę z kolejną porcją mej tkanki tłuszczowej według zaleceń dietetyka, czyli ok. 1200 kcal dziennie rozłożone na 5 posiłków. Ostatni o 18. Od września chodzę na aerobik. Na początku było to 2 razy w tygodniu, teraz raz w tygodniu a to z tej przyczyny, że są dwie instruktorki. We wtorki jest taka jakaś nudnawa i monotonna a w czwartki to fajna, charyzmatyczna brunetka daje nam popalić. Jest tak fajnie, że czasami zamiast godziny ćwiczymy półtorej, bo czas tak szybko upływa a my jeszcze dajemy radę. W takiej ilości ćwiczenia niewiele wpłyną na zmianę wagi ale za to dobrze wpływa na koordynację ruchów, równowagę, zapamiętywanie i grację. Jak sobie przypomnę pierwszy miesiąc zajęć, to cud, że nikogo nie zabiłam machając łapami, starając nadążyć za grupą. Nie poddałam się wszechogarniającemu wstydowi i teraz jest już o niebo lepiej. Dobra, tyle na dziś. Mój maluch wstał i starszeństwo ze szkoły przyszło. Trzeba powychowywać trochę dzieci.
gabi2006
20 listopada 2008, 20:42witam koleżankę spowrotem na vitalii. Powodzenia w ponownej walce z kilogramami. Dobrze, że przez czas nieodchudzania nie przytyłaś, nie musisz zaczynać zabawy od początku!