Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dwa do przodu, trzy do tyłu czyli.... koło fortuny


W czwartek cieszyłam się, że rozmieniłam 90. 

W piątek cieszyłam się, bo miałam urodziny i w dodatku dostałam pracę po ponad 10 letnim siedzeniu w domu. Co prawda na zastępstwo ale zawsze to jakiś powrót na rynek pracy. 

W sobotę mój hazbend pojechał do pracy na drugi koniec Polski jedynym samochodem jaki mamy, odkąd wiosna sprzedaliśmy drugi (a jedź - mówię mu, dzieci duże, sklepy pod nosem, rower w garażu.

Niedziela leniwa i spokojna. Opracowanie logistyki aby się udać PKSem zrobić badania do nowej pracy. Udaje się w miarę ogarnąć, że w poniedziałek o 7 rano ruszam a najmłodszy prawie 9 latek pojedzie do szkoły jak zawsze na rowerze a przedtem po raz pierwszy sam zamknie chałupę, bo starsze wychodzą wcześniej do swych szkół.

Poniedziałek godz 6 - wstaję, ogarniam się, budzę młodego. Jemy śniadanie. Mówię młodemu, że zadzwonię jak będzie miał wyjść.Wychodzę, autobus miał być o 7 ale przyjechał za 6 siódma. Powąchałam tylko smród za nim. Wracam do domu, bo nastepny za godzinę. Wypuszczam młodego do szkoły. Jadę następnym PKSem, stoję w przychodni w kolejce do zabiegowego. Telefon. Pani ze szkoły dzwoni i mówi, że młody jadąc do szkoły wywalił się na rowerze i noga go boli w kolanie. Biegnę na dworzec, wsiadam do autobusu, który zatrzymuje się najbliżej mojej miejscowości, dzwonię po sąsiadkę, żeby mnie podwiozła do tej szkoły, bo wezwali karetkę. Dojeżdżam, jest godz. 10, karetka czeka, wsiadam i jedziemy do szpitala. Tam spędzamy czas do 17 głównie czekając i w międzyczasie robiąc jakieś tomografy i rentgeny. Efektem jest zagipsowana cała noga ze skierowaniem na konsultację w czwartek bo być może trzeba to złożyć artroskopowo czy jakoś tam. Złamaniu uległo jakieś wzniesienie kości, sam koniuszek, niewielki odprysk ale jednak trzeba się tym zająć, bo jak się coś źle przyklei to dupa z kolana. Potem dzwonię po kogoś z rodziny, żeby nas przywieźli do domu. 

Wtorek. Z młodym zostaje starszy syn ba ja muszę zrobić te badania bo od poniedziałku do pracy idę. 

Dziś. Starszy ma się zwolnić, bo ja o 13 znów muszę jechać do lekarza. 

Jutro musimy być o 8 rano na konsultacji w szpitalu. Może mąż przyjedzie na 1 dzień.

I jak wam się podoba, bo ja już mam dość tego tygodnia. Do tego pogoda listopadowa.

Jutro ważenie więc nie spodziewam się sukcesów. Jedzenie kompulsywne, zero diety i systematyczności. Trudno. Pozdrawiam

  • pasztetowa55

    pasztetowa55

    1 sierpnia 2024, 10:44

    hej, zyjesz tam?

  • Envi40

    Envi40

    3 października 2020, 07:18

    Faktycznie, wystarczyło by na kilka osób takiego tygodnia! Nic dziwnego, że nie miałaś głowy do odchudzania. Zawsze mówię, że żeby schudnąć to trzeba na sobie nieźle się skupić i poświęcić trochę czasu na ogarnięcie w sobie starych nawyków. Powodzenia w nowej pracy:) B.

  • fitnessmania

    fitnessmania

    8 kwietnia 2017, 16:17

    Dziewczyny w odchudzaniu najważniejsza jest motywacja, ja np oglądam codziennie zdjęcia przed i po odchudzaniu, to mi daje niezłego powera, wam też to radzę, wpiszcie sobie w google - odchudzanie przed i po by Sasetka

  • pakerka

    pakerka

    22 października 2014, 19:55

    Oj, to faktycznie niefartowny ten tydzień.Będziesz musiała to wszystko ogarnąć. Dasz radę w końcu : " Jak nie my to kto?" Trzymam kciuki za dietę i powodzenie w nowej pracy.Jak się wkręcisz to schudniesz nie wiadomo kiedy.Zobaczysz.

  • dorotax19

    dorotax19

    22 października 2014, 12:44

    a tak na marginesie dodam iż młody miał wcześniej już 2x złamaną rękę, w tym ostatnio tj. półtora roku temu na 3 dni przed komunią.