Chudnę tylko w weekendy. I już. Nie ma to żadnego sensu, ale z faktami się nie dyskutuje. Od poniedziałku, co rano widzę na wadze o 100g więcej. Przestrzegam diety. Tyle że nie ćwiczę, bo dopadł mnie jakiś wirus. No nic, byle do soboty.
Chudnę tylko w weekendy. I już. Nie ma to żadnego sensu, ale z faktami się nie dyskutuje. Od poniedziałku, co rano widzę na wadze o 100g więcej. Przestrzegam diety. Tyle że nie ćwiczę, bo dopadł mnie jakiś wirus. No nic, byle do soboty.
angelisia69
27 stycznia 2016, 14:31lepsze i to niz nic,w koncu w kazdy weekend sie uzbiera pokazna liczba kg ;-)
dragonka75
27 stycznia 2016, 14:55To się nazywa optymizm. :) Byleby 'plusy dodatnie nie przysłoniły plusów ujemnych' :-)
nesi25
27 stycznia 2016, 08:58Uda się. Może Twój organizm potrzebuje czasu. Mi kiedyś przez 2 miesiące waga nawet nie drgnęła :)
dragonka75
27 stycznia 2016, 09:32Tyle, że ja nie należę do cierpliwych.... Całe szczęście, że nie chodzę głodna.