Nareszcie poszło coś w dół. W ciągu tygodnia straciłam 0,5 kg, a waga dzisiaj zaskoczyła mnie ciekawym wynikiem 66,6.
Bardzo się cieszę bo po raz pierwszy zobaczyłam 66. To znaczy, że wszystko dobrze robię, tylko organizm nie chce się pozbywać swoich zapasów tak szybko. Jeszcze 4,5 kg i... no właśnie co wtedy? Czy nareszcie uwierzę w to, że nie jestem już grubaskiem? Bo na razie nie do końca wierzę, że noszę rozmiar 38. Zawsze biorę większy do przymierzalni, bo nie potrafię pojąć, że zmieszczę się w coś mniejszego. A potem z zaskoczeniem stwierdzam, że mogę w sklepie kupić ciuchy jakie mi się podobają, a nie worki w rozmiarze XL, w które się mieszczę.
elirena
17 lutego 2014, 09:21Gratulacje serdeczne, widzisz warto się nie poddawać i być cierpliwym!
jolakosa
14 lutego 2014, 06:57diabelskie liczby :)