Lepiej.. dużo lepiej się czuję. W sumie to już końcówka, więc od dziś znów zaczynam ćwiczyć. Przez te kilka dni, nie dałam rady. Myślałam, że naprawdę się przekręcę.
Codziennie do pracy biorę marchewkę i wcinam. Chociaż nie przepadam za bardzo za marchewką... to jednak mi smakuje... kroję ją na wąskie paski i chrupię gdy tylko mnie nachodzi ochota na coś do zjedzenia. Dodatkowo codziennie biorę sobie coś ciepłego do pracy. I wkońcu po przyjściu do domu jem ciepłą obiadokolację i później już nie dojadam :)
Mały sukces został osiągnięty. Bo przy moim wilczym apetycie niedojadanie wieczorami to jest sukces :)
Cieszę się też, bo już prawie trzy kilo..
Jasey
4 stycznia 2014, 10:28Taki krok, to duża zmiana! Moja znajoma jakiś czas temu właśnie stwierdziła, że przestanie podjadać wieczorami i szybko pozbyła się zbędnych kilogramów. :)