jestem z chłopakiem już rok wszytko było by dobrze tylko że
on to artysta i chyba dlatego jest inny. Ja bym chciała żeby czasem jakoś
pokazał mi że mnie Kocha nie był obojętny. Jak się kłócimy to ja dzwonie a on w
ogóle się nie odzywa, a najlepsze jest to że później przychodzi i mówi że on
nie wytrzymuje i płacze i ja nie wiem co robić, czuje się okropnie chociaż że
on zawinił=/ tak wymusza na mnie wyrzuty sumienia że to moja wina ale ja mam o
co być zła. Zamyka się często w sobie cały świat go nie interesuje. Chyba nie
pasujemy do siebie ja pragnę od faceta czegoś innego pragnę żeby był ze mną
wspierał mnie żeby powiedział mi dość kiedy robię coś złego o jego to nic nie
obchodzi tylko mi mówi" przecież jesteś dorosła wiesz co robisz".
Sama nie wiem co mnie trzyma przy nim czy to ta rzekoma miłość czy lęk przed
samotnością. Pewnie że są piękne chwile kiedy jesteśmy szczęśliwi ale mi
brakuje poczucia że mnie kocha że mu zależy, poczucia bezpieczeństwa. A jak mam
kłopoty to jestem sama albo jak się żale bo coś się stało to jego to nie obchodzi
zmienia temat jakby tego nie słyszał. Rozmowa nic nie dała powiedział tylko że
nie umie mówić o uczuciach ale ja nie chce mówić o uczuciach tylko chce żeby
traktował mnie jak kochaną dziewczynę. Nie pracuje utrzymują mnie rodzice nie
dlatego że jestem leniwa tylko takie czasy tyle podań co za niosłam to różnych
firm to napewno jedno małe drzewko było. No i jak wychodzimy to on stawia czy
jak gdzieś jedziemy ale to wcale nie jest oznaka miłość tylko hojności i tego
że ma pieniądze, zawsze mu mówię że nie chce by mi kupował ubrań czy innych
rzeczy bo mnie to poniża bo mnie nie stać. Mówi że lubi jak się uśmiecham, mówi
że tęskni ale nie robi nic żebyśmy
byli ze sobą jak najdłużej bo i tak mamy mało czasu dla siebie bo ja studiuje
zaocznie wiec praktycznie się mijamy jak on przyjeżdża. On wraca na weekend a
ja jadę do szkoły.