Remont i dieta nie idą w parze. Nie śpię, zasuwam, jak mały robocik, a i tak końca nie widać. Ale jestem przeszczęśliwa, że wreszcie.... Za miesiąc będzie pięknie i świeżo i wreszcie można będzie odetchnąć (mimo wyzwań, które już mi się szykują od połowy czerwca w pracy, brrr - ale trzeba łapać szanse, bo mogą nie wrócić).
Nowe życie. Wszystko to, co do tej pory zabierało energię, zniknie. To niesamowite, ile rzeczy można jeszcze wyrzucić przy okazji remontu. A myślałam, że już pół domu wyrzuciłam. W sumie niezłe ćwiczenie, takie bieganie do śmietnika, tam i z powrotem. Po co ja nazbierałam tyle gazet i tym podobnych śmieci? No ale.. jak życie człowieka dopada, to tak się dzieje, nie o wszystkim można myśleć. Przychodzi jednak taki moment, żeby zmienić kurs i pójść w stronę słońca ;)
wiosna1956
20 maja 2015, 13:42coś na ten temat wiem !!! właśnie zakończyłam remont , nigdy więcej zbierania dupereli .......