Kiepsko mi idzie. Ciągle wyjeżdżam w delegacje i wtedy klapa z dietą. W tym tygodniu poszło lepiej dzięki Bieszczadom. Gdybym tak choć raz w tygodniu zaserwowała sobie taką "wyrypę" jak wczoraj to by pewnie były super postępy. Mimo diety stołówkowej ubyło mnie więcej niż poprzednio.
Wybrałyśmy się z Gośką (koleżanką) na Dwernik Kamień, z lenistwa trasą najkrótszą.
Naiwniaczki, najkrótsza okazała się najbardziej stroma więc spłynęłyśmy potem - dosłownie. Mokre miałam na sobie wszystko.
Zważywszy, że 6 lat temu na Wetlińską prawie mnie wciągali, jestem z siebie dumna.
Widoki ze szczytu warte są trudu wspinaczki.