Chyba odpokutowałam za grzech łakomstwa. Wina oczywiście mojego męża, po chorobę kupił sernik z bezą. Pojechał do księgarni, a wrócił z paczuszką. W zasadzie sernik nie jest moją miłością więc ukroiłam sobie cienki plasterek ale...Jak już zaczęłam ze słodkim to sernik poprawiłam dwoma serduszkami w czekoladzie. Tak do herbatki po obiedzie. Potem drzemka bo cukier podskoczył i w efekcie ogrodzie byłam chwilę. Jak mówi Mania, w pozycji wystraszonego strusia komary mają w co ciąć.
Pokutę odprawiałam na orbitreku. Ukręciłam 275 kcal, pokonałam dystans 10 km a puls dochodził 120. Uważam, że nieźle i gdyby nie popołudniowy grzech byłby to niezły przyczynek do "-". Jutro też się zmobilizuję, przede wszystkim do ogródka, a może i do orbitka. Uciekam pod prysznic bo płynę.
maksimkowa
1 lipca 2013, 05:47Odpokutowałaś :)
mania131949
30 czerwca 2013, 22:37Twój grzeszek skromniutki! Ja to się dziś rozwinęłam; Szarlotka - 2X, andruty 4X, nie licząc chlebka i całej reszty!!! Zero ćwiczeń. Ty przynajmniej odpokutowałaś!!!. Pozdrawiam serdecznie!!!