i krzątanina. Dziewczyny opisują kulinarne wyczyny a ja prawie nic. I tak od lat i oby jeszcze długo. Od lat Wigilię spędzamy u teściowej a ona w kulinariach jest niezastąpiona. Zawsze tak uważała, nawet jak raz Wigilia była u nas to ona z garami przyjechała bo "jak ja nie zrobię to nikt nie zrobi". Nasza rola ograniczała się do sałatki jarzynowej. W tym roku jeszcze jedne śledzie zrobię a nowa wnuczka lepi pierogi. W pierwszy i drugi dzień Świąt jesteśmy w moim domu rodzinnym. Ale żeby tak zupełnie nic to nie. Wczoraj piekłam amoniaczki, z kilograma mąki. Wyszło tyle:
Dobrze, że syn pomagał, malował białkiem, moczył w cukrze z posypką i układał na blachę. Ja wałkowałam i wykrawałam, początkowo foremkami ale w końcu radełkiem w prostokąciki. Zaraz idę zarobić kruche ciasto na szarlotkę. Jutro męż przygotuje jabłka to po pracy upiekę.
I jak tu liczyć kalorie?