Bylam z moim mezem 10 lat.3 lata po slubie no i przed slubem znalismy sie jeszcze wczesniej ale ja nie o tym..Nie jestem typem flirciary...Chociaz juz pewne doswiadczenie mam. Z jego zachowania i z tego co dzieje sie pomiedzy nami-CZYLI ZUUUUUPELNIE NIIIC- wnosze ze dni naszego zwiazku sa policzone.Baaaaaaaaaaaaardzo mi ciezko to pisac i nawet na glos tego narazie nie wymawiam bo narazie nie umiem nawet o tym myslec ze doszlismy do tak smutnego punktu w naszym zyciu...
W kazdym jednak razie musze cos zrobic- bo jak nic nie zrobie to nic sie nie zmieni....A to moje zycie...Ja naprawde go kocham.Tylko sposob w jaki on zyje i brak zainteresowania przyszloscia zmuszaja mnie- zebym poprostu odeszla....Jak juz wczesniej pisalam dalam nam czas ...ale ja juz nie wierze ze cos z tego bedzie.....Chcialabym - moze to glupie ale podrzucie mi jakies pomysly- gdzie rozgladac sie za sensownym facetem...ten byl jedynym w moim zyciu....
Elcia198111
6 lutego 2013, 21:21;)Fajne te Wasze wypowiedzi kobietki.Daja do myslenia...Ja naprawde nie chce go zostawic!Wiem ze tez sporo rzeczy musze zmienic w sobie- nie tylko fizycznie...latwego charakteru tez nie mam ...wymagam duzo od ludzi...ale sama tez duzo z siebie daje....nie wiem juz sama co robic .miesiac temu myslalam ze absolutnie go nie zostawie...jeszcze jakis tydzien temu bylam wypompowana psychicznie i perwszy raz w zyciu tak NAPRAWDE NAPRAWDE rozwazalam rozwod...a teraz juz nie wiem sama...poszlismy na takie katechizmy w kosciele...ksiadz poruszsza rozne ciekawe tematy o zyciu...moze cos z tego bedzie- chociaz nie chce sie juz za bardzo napalac- zbyt wiele lat stracilam , zbyt wiele szans Maz niewykorzystal...wiec dlatego nie napalam sie i nie czekam na cud....niestety
Spychala1953
6 lutego 2013, 18:46Takiego spotkania chyba nie da się zaplanować. Miłość wpada niespodziewanie i taka jest najlepsza. Jesteś młoda i masz całe życie przed sobą. A może to pierwszy kryzys, który trzeba przeżyć? Ja o moich oczekiwaniach kiedy rozmowy nic nie dawały napisałam mężowi w liście i wyszłam do kina. Mnie nie było nie miał z kim dyskutować ( byłaby pyskówka i przepychanka kto ma racje) to przeczytał od dechy do dechy i wiele do niego dotarło. Ja przez te lata też się zmieniałam. Dzisiaj nie zamieniłabym ślubnego na nikogo innego. Buziaczki
Elcia198111
6 lutego 2013, 12:22Wiesz co zrobiłam dokładnie tak jak napisałas.Poniewaz tlumaczylam mu rożne rzeczy milion razy a on i tak nie zrozumiał -poprostu zaczęłam być obojętna ...Przykro mi to przyznać ale on jest poprostu samolubny i leniwy.I to tyle...Wcześniej-wierząc ze zmieni sie-poprostu jakoś mu to uchodziło....ale teraz sprawy zaszły za daleko...Ja chce mieć rodzine....I chce żyć w miarę komfortowo -na tyle na ile daje z siebie....A naprawdę leniwy to ja nie jestem...
Lidia1993
6 lutego 2013, 01:05Na świecie zawsze było ,,skurwysyństwo i pogarda" ale dopiero teraz się tak porządnie z tym zderzyłam... Nie ma co się za bardzo przywiązywać do ludzi. Musisz podjąć sama decyzję,nie kierować się radami innych bo możesz potem tego żałować.Wiem że rozmawiałaś z nim,może zacznij być obojętna,jak nic do niego nie trafi to zacznij żyć własnym życiem,bo jest ono zbyt krótkie żeby wegetować;/
Elcia198111
5 lutego 2013, 19:19;)
mylunia
5 lutego 2013, 16:51Mamcia nie miala szansy odpuścić, bo jeszcze nie miałam z nią kontaktu. Pewnie zdania i tak nie zmieniła, bo to nie w jej stylu. Chyba, że zdarzył się cud... :-)
Elcia198111
5 lutego 2013, 11:45Dziewczyny- ja naprawde z nim rozmawialam i naprawde stawialam sprawe baaaaardzo jasno!Bardziej sie nie da!!!!!
Adriana82
4 lutego 2013, 22:41Ja myślę, że sam się znajdzie, byle nie przeć do tego za wszelką cenę. Sama jeszcze takiego nie znalazłam a jestem zaledwie rok młodsza od Ciebie. U mnie to jednak nie jest rzecz zaskakująca, bo mam charakter jak wiadro żyletek i niestety urodą tego nie nadrabiam :P Dwóch zainteresowanych odesłałam w swoją stronę, bo dla mnie oni byli po prostu kolegami i doszłam do wniosku, że nie będę się przymuszać do związku z kimś, byleby nie być samą. A z tymi, z którymi chciałam nie wypaliło. Może to i lipa, ale przynajmniej teraz wiem, że choć to trudne - poradzę sobie sama jeśli tak już zostanie. A jeśli poznam znowu kogoś odwzajemniającego moje zainteresowanie, to związek będzie budowany na kompromisie, który uwzględnia moje potrzeby i nie pójdę na ślepo dając co tylko mam i zbierając siniaki, tak jak to kiedyś było.... Trochę przydługie te moje wynurzenia,ale mam nadzieję, że zrozumiesz o co mi chodzi. Teraz jesteś Ty - daj sobie czas, bo lepiej poczekać, przemyśleć, uspokoić się niż niepostrzeżenie wpakować się w kolejny związek powielający błedy poprzedniego!
isla72
4 lutego 2013, 22:30blagam....nie mysl od razu o nowym zwiazku nie boj sie pobyc sama ze soba
kiryaa
4 lutego 2013, 18:28Przede wszystkim pogadaj z mężem. Z doświadczenia wiem, że czasami zimny prysznic się przydaje. Powiedz wprost, że chcesz odejść i zobaczymy co ma do powiedzenia. Ja swojego aktualnego znalazlam na sympatia.pl :)
nicponiara
4 lutego 2013, 18:20coś się kończy. Coś się zaczyna. Szkoda tylko tylu lat. Ale najważniejsze pytanie jest takie: czego TY chcesz? nikt za ciebie na nie nie odpowie, i nie będzie walczył o Twoje pragnienia......
Elcia198111
4 lutego 2013, 15:16Madziu dziekuje Ci za prywatna wiadomosc i za rady jakie mi udzielilas.Zapisalam nas na spotkania w grupie ludzi z podobnymi problemami ale nie jestem pewna czy moj maz zechce pojs bo juz mi zapowiedzial ze cyt;"On tam chodzic nie bedzie".Ale jak mu powiedzialam co o tym wszystkim sadze - to troche spokornial i powioedzial ze "moze"...robi mi laske- ale ja zobie wszystkoz zeby cos poruszylo jego nieustepliwy mozg do pracy!.Ksiazki napewno poszukam .Jeszcze raz dziekuje-takie rady sa bardzo cenne dla mnie.Milego dnia dla wszystkich!
Elcia198111
4 lutego 2013, 15:07Aha - no i chcialam napisac ze nie uwazam ze moj maz jest najgorszym z mozliwych przypadkow-nie klocimy sie niewiadomo jak , ani nie wyzywamy(jak to czasem bywa ).Nasza milosc umiera powoli- jak w hospicjum , spokojnie....odchodzi z dnia na dzien...Nawet jestem na to zla bo jakbym sie wykrzyczala i on by sie wykrzyczal - to bylabym przynajmniej pewna ze wyladowalismy nasze zle emocje...A tu nic...takie spokojne brniecie w wieczne gowno....Chodzi o to ze ja mezowi przez tyle lat- dawalam miliony szans...najlepsze jest to ze jesli mielismy jakies klotnie- takie prawdziwe klotnie- to zawsze najwiekszym powodem byl brak pracy mojego meza i na sto procent mozliwosci - z 30 procent zainteresowania szukaniem pracy.Wiec to jest stanowczo za malo...To z kolei wiazalo sie z wiecznym brakiem pieniedzy...Co w sytuacjii kiedy jestesmy w Angli - i prace mozesz zdobyc z palcem w dupie jesli chcesz- jest KARYGODNE !Srednio dwa- razy w roku dawalam szanse mojemu mezowi zeby cos poprawil, zeby cos zmienil na lepsze....ale on tylko sobie poplakal przede mna, zrobil mine zbitego burka-wiec ja tez plakalam- bo nie moglam patrzec na jego lzy- potem sprawa przycichala i za kilka miesiecy znowu historia sie powtarzala...Mialam przez lata nadzieje ze naprawde cos sie jeszcze zmieni...ze on oprzytomnieje....ale nic na to nie wskazuje....A jak jestes kobieta 31 letnia i chcesz miec kilkoro dzieci i normalny dom i rodzine...a twoj zegar biologiczny tyka- to nie chcesz tego zostawiac losowi - zeby sprawa sie "jakos"sama rozwiazala- bo takie sprawy sie same nie rozwiazuja....
Elcia198111
4 lutego 2013, 14:50Dziewczyny- kiedy napisalam zebyscie podrzucily mi pomysly gdzie szukac faceta- nie mialam na mysli faceta na teraz/juz.Jak sie jest w zwiazku tyle lat i chcesz zyc normalnie i byc fair - to nie myslisz o tym zeby przyprawiac mezowi rogi (chyba ze myslisz)ja w kazdym badz razie nigdy nikogo nie mialam na boku- nigdy meza nie zdradzilam i nie mam zamiaru zdradzic.Nawet jesli jakis facet chcial ze mna poflirtowac- to ucinalam to na samym poczatku.Poprostu nie dopuszczalam do siebie takich sytuacji.Uwazalam to za naprawde nieodpowiednie....w ogole to byl jedyny facet z jakim uprawialam sex(jestesmy wszystkie tu dorosle wiec pisze wprost)No i wlasnie dlatego ze bylam taka cnotliwa, dlatego ze bylam taka fair i dlatego ze dupa nie swistalam na lewo i prawo i dlatego tez ze nigdy nie dopuszczalam nawet mysli o innych facetach- nie mam w ogole pojecia jak to jest "polowac na faceta".Zreszta nigdy nie lubilam takich "polowan" wolalam zeby facet pierwszy zainteresowal sie mna...W momencie kiedy stawiam takie pytanie - nie chodzi mi o faceta na juz ABSOLUTNIE NIE.Chodzi mi raczej o rozpatrzenie sytuacji i przemyslenie co i jak dalej robic.Uwielbiam ludzi.Nie lubie byc sama.Wedlug mnie zycie jest wtedy najppiekniejsze kiedy dzielisz je z druga osoba w milosci , przyjazni, usmiechu, smutku i niedoli takze!Stad poprostu moje pytanie....Ja i tak bede "walczyla dalej" o moj zwiazek...ale zycie pokopalo juz mnie nie raz w dupe...doswiadczenia robia swoje...Po takich doswiadczeniach wolisz w jakis sposob zabezpieczac sie na przyszlosc i miec rozne "opcje" przemyslane!!!!
Okruszek83
4 lutego 2013, 11:06Po pierwsze to ja bym z tym facetem poczekała do rozwodu, trzeba najpierw zakończyć pierwszy związek, żeby być fair w drugim. Takie jest moje zdanie. Poza tym przy rozwodzie nikt Ci nie zarzuci, że go "zdradziłaś" i że to Twoja wina ten rozpad skoro masz innego. Tak po prostu jest, wiem bo kuzyn się rozwodził i widziałam co się dzieje i jakie są tematy.
mylunia
4 lutego 2013, 10:37To przykre - myślałam, że są jeszcze szanse na przetrwanie Waszego małżeństwa. Poczekaj z poszukiwaniami - może Cię jeszcze zaskoczy???
angel2304
4 lutego 2013, 10:22Najpierw warto zamknąć jeden rozdział a później zacząć drugi, z doświadczenia wiem że nie warto zostawiać niedokończonych rachunków ... powodzenia Kochana:*
anpani
4 lutego 2013, 08:03Napiszę co ja uważam.Zanim zaczniesz szukać nowego faceta proponuję zamknąć rozdział ze swoim mężem, nawet jeśli według Ciebie jest najgorszym z możliwych przypadków, to nie należy mu się zdradzanie na jego oczach(a szukanie nowego faceta będąc jeszcze żoną obecnego byłoby takim zdradzaniem)- nikomu to się nie należy.Z szacunku do tego ile razem przeżyliście powinnaś najpierw zakończyć wszystkie sprawy z mężem a później myśleć o jego 'następcy'. ps. na prawdę przykro mi, że jednak nic nie będzie z Twojego małżeństwa, kibicowałam,że może Twój mąż się ogarnie...
mika75
4 lutego 2013, 03:19Sprobuj porozmawiac z min, czasami szczera rozmowa wiele wyjasnia, albo napisac. A jesli naprawde uwazasz ze to juz koniec to powinnas najpierw pozamykac sprawy a dopiero potem zastanawiac sie gdzie szukac nowego faceta, bo nie wiem czy jestes juz na to gotowa. Powodzenia.
jamadziaw
4 lutego 2013, 02:04Kochana! Bardzo mi przykro, że znowu spotkał Cię zawód ze strony męża. Najdotkliwiej ranią najbliższe osoby. Jesteś super silną babeczką i podziwiam Cię. Ja nie wiem co zrobiłabym na Twoim miejscu. Nawet nie mogę sobie tego wyobrazić. Całym sercem jestem z Tobą!