U mnie od dwóch dni pogoda typowo listopadowa: szaro, mgliście, ponuro, brr..... Nic mi się nie chce, czuję się jakbym była w jakimś letargu. Znowu dopadają mnie myśli o szybko mijającym czasie, o sensie i bezsensie tego świata. Wiecie co kiedy mijałam 40tkę nie zrobiło to na mnie najmniejszego wrażenia ale zbliżająca się 50tka dużymi krokami jakoś mnie przeraża. Może podświadomy strach, bo moja mama młodo zmarła własnie po 50tce.
dietkowo wczoraj dałam radę mam nadzieję, że dziś też
dzisiejsze menu:
1. starte jabłko z cynamonem, pomarańcz
2. dietetyczna zupa wielo-warzywna
3. jajecznica z dwóch jaj, serek lekki
4.sałatka: pekinka( nie znająca chińskiego bo z pod Radomia),papryka, ogórek, pomidor, doprawione odrobiną musztardy.
Miłego dnia moje Czytelniczki, buźka
karolcia1969
10 listopada 2011, 16:05Nie było mnie kilka dni- ale cieszę się, że nie przegapiłam Twego święta- urodzinowe buziaki! Niech wszystko się dobrze, sensownie układa; pokochaj siebie- by zacząć zrzucać kilogramy; życzę Ci wytrwałości i cudownych kochających wokół!
Emma.
10 listopada 2011, 11:33Każdy z nas musi pogodzić się z własną śmiertelnością. To niezwykle trudny temat do przerobienia, bo to ciągle tematem tabu. Śmierć przyjdzie sama, to nieuniknione. Najważniejsze, aby żyć DZISIAJ! Słońca życzę