Weekend był dla mnie wielkim wyzwaniem.
Nie wiem, dlaczego, w sobotę upiekłam sernik ze śliwkami. O matko, jaki pyszny sernik, taki nie do końca zmielony, z pysznymi śliwkami. No niebo w gębie i ślinotok na sam widok. A ja na diecie... Hmmm. Ciekawe, kto to zje. Wprawdzie mała brytfanna ale zawsze. Na szczęście znalazło się kilku amatorów :) W każdym bądź razie w sobotę nie zjadłam ani kawałeczka. Za to w niedzielę wzięłam naprawdę mini kawałek na spróbowanie przy śniadaniu. No naprawdę raj dla podniebienia. A potem pojechałam do mamy na obiad. Obiad jak obiad u mamy, czyli nie do końca taki, jaki chciałabym zjeść. Ale najadłam się pysznych roladek cielęcych bez sosu i duuuużo ogórasów i surówek więc spokojnie mogę powiedzieć, że było w porządku. Potem było ciasto. Wybrałam najmniejszy kawałek i zjadłam ze smakiem. Popijałam kompotem i wodą. Nie tknęłam ulubionych: coli i mirindy. Wróciłam do domu i na kolację zjadłam kromkę chleba z wędliną i kawałek mojego sernika. I mimo tego słodkiego to bilans był w miarę w normie (przekroczyłam może o 50 kcal). Jednak nie ćwiczyłam. Miałam szczere chęci, przebrałam się i weszłam na orbitreka. Po 7 min zeszłam, bo bolało mnie kolano. Stwierdziłam, że zrobię sobie przerwę. I dobrze zrobiłam. Ćwiczyłam kilka dni pod rząd więc organizm też musi odpocząć.
Dzisiaj już normalny dzień się zapowiada. Mam nadzieję, że starczy mi też czasu na orbitrek. Przygotowania do wyjazdu w pełni, więc ciężko jest znaleźć czas na cokolwiek. Ale co tam, zawsze się udawało to i teraz też się uda :)
Waga też okazała się łaskawa i pokazała spadek. Stwierdzam, że 1 kg na tydzień to fajny wynik. I miło, gdy ktoś zauważa, że jest lepiej. To pozwala rozwinąć skrzydła.
Już wymyśliłam sobie następny cel. Pierwszy wprawdzie jeszcze nie osiągnięty, ale został jeszcze tydzień i niecałe 0,5 kg. Mianowicie do 1 sierpnia (dzień wyjazdu nad morze) ważyć 109,9 kg. Cel jak najbardziej realny.
Cel następny - do 19 września (przyjeżdża tata do synka) ważyć 102 kg (czyli -15 kg od kiedy widział mnie ostatni raz). Po osiągnięciu tego celu idę na pedicure. Taki mały prezent :)
Pozdrawiam
Gruba Emi
Majkkaa4
28 lipca 2015, 10:38dzieki, nie umiałam policzyć, a moja mama robi bardzo słodkie
Majkkaa4
27 lipca 2015, 20:55ile kalorii ma kompot?
emlu83
28 lipca 2015, 07:00To dość trudne pytanie, bo każdy robi inaczej kompot. Ja kiedyś przeliczyłam sobie kompot w wiśni, który robiłam na zimę i tak zawsze przyjmuję (choć nie zawsze jest tak samo). Ale mi wychodzi ok. 50 - 80 kcal na szklankę (250 ml) więc w miarę ok
Qualcuna
27 lipca 2015, 09:36dzielnie walczysz, ale teraz masz motywacje bo wyjazd nad morze niebawem, jesli i tam i po powrocie utrzymasz diete powinno byc juz z gorki. a w przyszlym roku napewno dwucyfrowo
emlu83
27 lipca 2015, 10:41Ja mam nadzieję, że 2cyfrówkę zobaczę już w tym roku i to na święta... I nigdy już 3cyfrowej wagi nie zobaczę. Takie małe marzenie mam :)
Qualcuna
27 lipca 2015, 11:30marzenia sie spelniaja. zreszta to nie marzenie, a plan, do zrealizowania, tak samo jak moj. w tym roku pozegnamy 3cyfrowke raz na zawsze.
JustMousy
27 lipca 2015, 08:451 kg na tydzień to wspaniały wynik :) Dobrze jest stawiać sobie cele po drodze, jeżeli się je osiągnie to będą dawać większą motywację na dalsze zmagania! Także tego, powodzenia :) Trzymam kciuki!