Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
[110.] Siedem dni w liczbach


Od zeszłego piątku:

- przećwiczyłam ponad 1227 minut,

- spadek w obwodach to po centymetrze w talii, udach i pasie oraz dwa centymetry w biodrach,

- waga spadła o ...1,4 kilograma (i to jest niesamowite, kiedy przestała być wyznacznikiem mojego szczęścia to robi takie niespodzianki ;)),

- od 27 dni ćwiczę A6W,

- od 16 dni  wykonuję ABS level 2 (w czwartek przechodzę na level 3...nowe wyzwanie, bo szczerze mówiąc dwójka nie robi już na mnie większego wrażenia),

- wczoraj zaliczyłam 22 dzień treningu z Vitalią (dzisiaj mam dzień odpoczynku),

- od 12 dni spotykam się z MelB i jej kompanami od treningu brzucha (filmik znam już na pamięć, hehe).


Raczej nie jestem wzorem do naśladowania w zakresie odchudzania. Pozwalam sobie na zjedzenie cukierka, czy innych zakazanych (zdaniem mądrych głów) pokarmów. Nie liczę kalorii, nie przestrzegam przerw godzinowych między posiłkami. Zdarza mi się zjeść dwie godziny przed snem, a nie przepisowe trzy (ups). Grzeszków mam więcej na sumieniu, ale przemilczę je ;P

In plus: zdecydowanie jem mniej i jakoś nie odnotowałam w ostatnich dwóch miesiącach niekontrolowanego napadu obżarstwa. Jest dobrze :)