Kurcze, aż mi głupio. Prawie ROK przerwy??? Zastanawiałam się, czy dalej tu pisać, nie pisać..... Ale w końcu to właśnie jestem ja, i takie jest moje życie - niestety pełne wpadek. Kurcze, zawsze sobie obiecuję, że to już ostatni raz jestem taka głupia i zaprzepaszczam efekty moich starań.. A potem okazuje się, że po raz kolejny jakimś przypadkiem zapominam o tym, i jem jak, nie przymierzając, świnia.
To znaczy byle co, a najchętniej dania gotowe, bo mam tendencję do lenistwa kulinarnego. I sobie to jeszcze usprawiedliwiam, że przecież nie mam czasu gotować, że przecież "tylko jeszcze ten jeden raz", ale tych ostatnich razów było ostatnio - no, ile? Powiem Wam ile: Nie było mnie tu prawie rok. TAK! PRAWIE ROK! A co to znaczy najczęściej, jak ktoś stąd znika niepostrzeżenie? Że znowu zaczyna żreć, za przeproszeniem. To znaczy, na pewno nie zawsze, ale same przyznajcie, że tak się często zdarza. No i liczę te "ostatnie razy", kiedy tylko jeszcze "ten ostatni raz" wpierdalałam (bo inaczej się tego nie da nazwać) niezdrowe gotowce, albo zamawiałam kebab, albo jadłam słodycze, które, nawiasem mówiąc, mi szkodzą. No, ile? Ktoś wie? Liczmy 360 dni razy trzy posiłki dziennie, to jest jakieś 1080 ostatnich razy! Tak! I za każdym razem było: "To już ostatnie naleśniki z biedronki smażone na oleju w hurtowej ilości", albo: "To już naprawdę ostatni zamawiany kebab!" Aha! Akurat! No i efekt jest taki, że... jest mnie 10 kilo więcej, niż rok temu, a więc 88 kg z jakimś hakiem. Kurcze... Niedobrze. (Ale nie mam odwagi zmienić paska.. może jakoś dobrnę do niego w jakiejś bliżej nieokreślonej przyszłości..?)
A tak z bardziej pozytywnych wieści, to dwa tygodnie temu przeszłam na dietę oczyszczającą. Jem dużo warzyw, trochę ciemnych węglowodanów, piję soki.. Schudłam 2 kilogramy. Tak, na początku TEGO (i, mam nadzieję, ostatniego!) podejścia do zrzucenia nadprogramowej 30-sto kilowej góry sadła ważyłam prawie 90 kg. Ja pierniczę.. w życiu tyle nie ważyłam, ale w sumie nie wiem, ile było na początku, bo bałam się wejść na wagę, weszłam dopiero po kilku dniach już zdrowego trybu. Ech, kobitki, to tyle! Wracam, morda w kubeł, a raczej w sok warzywno-owocowy, i jadziem!
No i cieszę się, że jesteście i że nawet w takich trudnych powrotach nie jest się samemu!
Makutraa
23 stycznia 2016, 14:50Dajesz radę na diecie oczyszczającej czy jesteś bardzo oslabiona? Bo zastanawiam się nad oczyszczaniem, ale dla mnie tydzień-dwa to maks.
Estysia
24 stycznia 2016, 20:10Wiesz, to nie jest taka typowa dieta oczyszczająca, że się pije tylko soki i nic więcej. To całkiem smaczna dieta z dużą ilością warzyw, troszkę ciemnych węglowodanów, smaczne soki. W sumie jestem usatysfakcjonowana :-).
angelisia69
23 stycznia 2016, 13:29To udanego powrotu i oby ostatecznego ;-)