Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
19 SIERPIEŃ


LUŹNY DZIEŃ W PRACY, TRZEBA SIĘ POURZALAĆ NAD SOBĄ....

DZIŚ NA WADZE <?xml:namespace prefix = st1 ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:smarttags" />82,7 kg<?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" />

Niewiadomo, czy śmiać się czy płakać. Przecież to już ponad miesiąc tej „diety”. Nie będę ściemniać, że byłam bardzo grzeczna i że to i tak nic nie dało, bo nie byłam! W kurzyło mnie to, że waga nie spada tak jak bym chciała, a kiedy dwa lata temu schudłam 10 kg to było to o wiele łatwiejsze i dodawało otuchy i siłę do walki. Wtedy widziałam rezultaty na wadze. Spytacie, czemu wtedy nie walczyłam dalej…, bo kiedy miałam za sobą te wspomniane 10 kg wszystko się skończyło, waga stanęła w miejscy i nie spadała już ani grama, minęło trochę czasu i stwierdziłam, że nie ma sensu (cieszyło mnie te 10 kg), nie zaczęłam nagle jeść wszystkiego, czego się wcześniej wyrzekałam, ale najważniejsze było przetrwać zimę i nie przytyć i udało się.

Teraz sobie myślą, że tamte 10 kg to zawdzięczam tylko zmianie pracy. Był to czas, kiedy zmieniłam pracę, a co za tym idzie zamiast jeść obiad o godzinie 19, bo o tej wracałam do domu z pracy (a w ciągu dnia były kanapki, zapiekanki, hot dogi, – bo do tego mieliśmy tylko dostęp) obiad jadłam o 16 i bardzo rzadko jadałam kolację. Pewnie zmiana trybu życia ( zmiana pracy) wiele mi w tym pomogła. POTEM WSZYSTKO SIĘ SKOŃCZYŁO

Kiedy znowu zaczęłam myśleć o diecie i o wymarzonych 70 kg . Przeraziło mnie to że tak naprawdę kiedy byłam w 9 miesiącu ciąży ważyłam mniej niż dzisiaj.  I wtedy właśnie zaczęłam się zastanawiać, co trzeba zmienić ……. Generalnie mój dzień to śniadanie, czyli dwie kromki chleba ( prawie zawsze było to ciemne pieczywo, oraz coś chudego do tego – bo od zawsze wycinam tłuszcz i wszelkie żyłki z wędliny, ale koniecznie z masłem i nie tylko liźnięte) i kawa bez cukru ok. 7 rano. Cukier rzuciłam jeszcze w podstawówce, postanowiła pić bez cukru i dziś nie przełknę posłodzonej kawy, czy herbaty nawet odrobinkę. Tak jak kiedyś krzywiłam się na samą myśl o gorzkiej herbacie teraz jest wręcz odwrotnie. Tak zostało i tak jest dobrze! W pracy zazwyczaj jem coś koło godziny 12. I różnie bywa, czasem jest to tylko kanapka, czasem miałam z domu jakąś sałatkę, innym razem uda się zjeść obiad (prawdziwy domowy – mamy tu niedaleko stołówkę), zdarzały się też pomidory z jogurtem naturalnym, kasza na mleku, a nieraz tylko jogurt, albo serek, ale także zupka chińska. Po powrocie do domu, obiad, choć przyznaje, że nie zawsze, czasem trzeba było przegryźć kromala, bo nic nie było innego. A wieczorem albo nic albo coś małego, ( np. kilka plastrów wędliny i sera żółtego). Tak wygląda zazwyczaj mój dzień! Muszę dodać, że ze względu na całkowicie siedzącą pracę ( 8 godzin przy komputerze), postanowiłam zapisać się na siłownię! Karnety od męża z pracy, groszowe sprawy, więc nic mnie to nie kosztowało, trzeba było tylko ćwiczyć. Zapał był, ale tylko na początku, potem różnie bywało. Najbardziej to chyba przypadła mi do gustu bieżnia i rolomasaż. Teraz też od września będę miała karnet na siłownię i dodatkowo na basen. Tyle tylko, że jeśli chodzi o basen to będziemy tam chodzić z dzieckiem, więc o prawdziwym pływaniu mogę zapomnieć. Co jeszcze mogłabym zaliczyć do codziennych zajęć? Hm… chyba siedzenie w samochodzie i jeżdżenie żeby ciągle coś załatwić – budujemy dom, więc sami rozumiecie. Często brakuje dnia, a gdy nadejdzie wieczór trzeba położyć dziecko spać, a potem to już samemu się zasypia. Są też spacery z dzieckiem, które zazwyczaj kończą się tym, że ja siedzę na ławce, młody szaleje na placu zabaw.

Jest jeszcze problem z wodą, wiem, że piję jej zdecydowanie za mało, często o niej zapominam w ciągu dnia, generalnie w ogóle mało piję, nie czyje potrzeby. Było kilka dni całkiem nie dawno, że siedziałam w pracy z butelką wody i liczyłam ile kubków wypiłam, ale długo to nie trwało. Chyba kawa rano i herbata ( ZIELONA) w pracy to wszystko na cały dzień, bardzo rzadko jest jeszcze jakaś kawa, albo herbata w ciągu dnia.

 Zawsze byłam przekonania, że właściwie nie mam, z czego rezygnować, bo przecież i tak nie wiele jem. A teraz…. Przejrzałam kilka Waszych pamiętników i kiedy patrzę na te dziewczyny, które straciły 40 kg, albo i więcej to myślę sobie, że to nie możliwe. A one jednak to zrobiły!

Słodyczy nie jadam, albo bardzo rzadko. Właściwie to w ogóle u mnie w domu jest ich bardzo mało, nawet synek ich nie je.

Lato jest dla mnie czasem, pomidorów, ogórków, sałaty no i oczywiście truskawek, które w okresie truskawkowym wręcz pożeram. Zaczęłam też myśleć o diecie białkowej, ale długo bym tak nie dała rady, biały ser jem też bardzo rzadko, jogurt zjem, ale cały dzień na jogurtach, chyba jeszcze mięso i ryby to coś, co mogłabym jeść częściej. Ale I etap tej diety to tylko białko, a teraz są moje ulubione pomidorki, ogórki itd., Więc ta dieta odpadła!

Zupy to też nie jest coś, za czym przepadam, owszem zjem, ale …. Tak sobie teraz myślę, że chyba najbardziej uwielbiam kuchnie włoską, choć nie jem jej zbyt często i jeszcze takie rzeczy jak naleśniki, placki ziemniaczane itd. itp. Te rzeczy jem naprawdę ze smakiem i z nich najbardziej trudno jest zrezygnować. Na pewno nie jest tak, że jem na zmianę makarony i placki, naleśniki. Tym rzeczą trzeba poświecić więcej czasu, a mi go ciągle brakuje. Większość obiadów to ziemniaki ( bez dodatków – staram się), surówka i jakieś mięso albo jajko. Nie mam czasu na siedzenie w kuchni, choć lubię gotować.

Szczerze mówiąc to nie wiem do końca, co jest moim największym błędem! Do czego zmierzam, bo się rozpisałam… WYTKNIJCIE MI PROSZĄ WSZYSTKIE BŁĘDY, NIE CHCĘ STAĆ W MIEJSCU. CHCĘ WKOŃCU SCHUDNĄĆ!!!

  • anna.helena

    anna.helena

    19 sierpnia 2010, 14:35

    hejka:)))) ech trudno doradzać komuś .... niemniej jednak wydaje mi się że kilka rzeczy zmienić możesz mimo natłoku obowiązków ... za mało podałaś też danych, np. jak wyglądają Twoje sprawy z przemianą materii ???? jaki masz metabolizm ???? ... powinnaś jadać bardziej regularnie, naprawdę dobzre czynią jogurty naturalne, chude sery, soki ze świeżych warzy i owoców ... a może potrzeba Ci dużowięcej ruchu , ale nei takiego przy domu i dziecku ale prawdziwego sportu !!!!!!!! ja też kiedyś uważałam że mam czas zabity dechami i nic dla siebie nei uszczknę ... a teraz późne wieczory są moje i ćwiczę, a przyznam, ze jem dość normalnie bo i placki ziemniaczane i pierogi itp ....