Nie lubię niedzieli. Nic mi się nie chce i wtedy myślę o jedzeniu. Wolę dzień roboczy, bo człowiek ma swój ustalony rytm.
Rano na wadze było 59,6 kg. Dużo, bo dzień przed wigilią w wyniku sensacji żołądkowych było już 58,0. Trzymałam dietę, choć nie chciało mi się ćwiczyć. Postanowiłam, że niedziela będzie dniem bez ćwiczeń (może jakiś spacer albo rower), więc zaczynam jutro.
KropelkaRosy
29 grudnia 2013, 20:12Znam to uczucie. Zwłaszcza teraz kiedy mamy długie wieczory... Może i ja spróbuję do marca powalczyć o 55 kg? ... Nigdy nie ważyłam poniżej 57, ale może tym razem by się udało:) W Twoim towarzystwie...:)