Wczoraj była wpadka, a to wszystko przez gości. Najpierw na obiad przyszła moja mama, a wieczorem zjawili się znajomi. Stwierdziłam, że muszę wystrzegać się takich okazji, przynajmniej do chwili aż będę widziała jakieś efekty, które dodają mi siły i wiary w to co robię.
Teraz bardzo pilnuję się, aby rano nie wleźć na wagę. Przez ostatnie kilka miesięcy ważyłam się każdego ranka. Wcale nie jest to dobre, bo gdy zobaczę w okienku choćby kilka gram więcej niż poprzedniego dnia, to jestem wściekła, mam popsuty cały dzień i w dodatku tracę jakąkolwiek motywację. Tak, że walczę ze sobą i muszę szybko uciekać z łazienki. Postanowiłam, że będę ważyła się w piątki, więc czekam do piątku.
Wróciłam do biegania. Na bieżnię wskoczyłam sobotę, ale strasznie się zmęczyłam. Przerwa zrobiła swoje i z moją kondycją coś się stało. Trzeba będzie ją odbudować. Dlatego kończę, przebieram się i wskakuję na godzinę na bieżnię.
Agnes2602
30 grudnia 2014, 01:09A ja się ważę co miesiąc po @ dokładny tydzień.Zdaży mi się zważyć czasem ale jak waga nie pokazuje tego co bym chciała lub na co zapracowałam(o ile zapracowałam)to się tym nie przejmuję i na poważnie biorę wagę tydzień po,wtedy w organiżmie jest mało wody itp.