W czasie wakacji, gdy odwiedzasz inne kraje wszystko wydaje się takie piękne i cudowne...Cudowna pogoda, mili tubylcy oraz turysci, miejsca, których do tej pory nie było Ci dane zobaczyć.. Ten zachwyt, te poczucie odpoczynku każdego dnia, pełen relaks oraz to, że wszystko jest takie jak w bajce. Tak, zachwycające wakacje oraz czas. Każdy czeka cały rok na swój upragniony urlop. Jedni wybierają słoneczną Grecję, inni nieco pochmurną Norwegię, są też tacy, którzy jadą wypoczywać nad polskie morze lub w polskie góry. Każdy ma swoją własną zachciankę i swoją własną możliwosć wyboru.
Jednak przychodzi taki dzień w życiu częsci ludzi, w którym przeprowadzają się oni na stałe w nieznane sobie strony. Codziennie uczą się jak żyć, jak oddychać innym powietrzem, jak walczyć z korkami ulicznymi oraz jak nie zdenerować się podczas zakupów, kiedy przed nimi jest milionowa kolejka do kas. Tak. Każdy z emigranów to przeżył. Jestes emigrantem z Polski czy też innego pięknego kraju, a zostajessz imigrantem w kolejnym. Gdzies po drodze gubisz swoj dom, poczucie przynależnosci, zaczynaja Ci się mylić twarze, historie zdarzenia.. Jedni byli w Polsce, inni sa za granią, z jednymi masz kontakt z innymi nie.. Emigracja to nauka samego siebie, tylko na inny sposób. Inny, trudniejszy sposób.
Wyjeżdzając, czułam motyle w brzuchu, które co chwila obijały mi się o scianki mojego żołądka i powodowały ból. Tak, jasne, były, aż tak silne by własnie to zrobic. Byłam gotowa przenosić góry, a swoim szczęsciem obdarzyć połowę swiata. Do wyjazdu przygotowałam się kilka miesięcy, własciwie od kiedy poznalam mojego przyszlego faceta, narzeczonego i meza. Bylam w trakcie kryzysu w swoim poprzednim związku, który nie zapowiadał nic specjalnego. Wszystko chyliło się ku końcowi, a ja szukałam jakiegos ratunku, kogos kto poswieci mi czas i zainteresowanie. I rzeczywiscie tak jak sobie wymarzylam w moich najskrytszych snach, tak sie stalo. Przypadkowo przez strone internetowa (nie zdradzę jaką, ale to jeden z popularnych portali społecznosciowych poznałam swojego przyszłego mężą). I to było wielkie łał! Pisał do mnie jak nigdy nikt.. pisał do mnie sylabami, które w moich uszach dźwięczały jak cudowne wiersze. Pisał do mnie tak, że swiat wokół, bynajmniej dla mnie nie istniał. Wydawało się, że ma w sobie wszystko to, czego ja oczekiwałam i czego na daną chwilę potrzebowałam. Był moim A, aż do Z, przez całą długosć alfabetu. Nasze pierwsze zupełnie niewinne internetowe rozmowy zamieniły się w pisanie długich smsów tuż po przebudzeniu, aż do czasu zasypiania wieczorem... Było tak pięknie. Pewnego dnia wysłalismy sobie zdjęcia. I tak, nawet to w sobie zaakceptowalismy. Wyglad wewnetrzny czyt. Dusza były cudowne, a wygląd zewnętrzny.. Cóż podpasowalismy sobie. To bylo to. Pojawiło się jedno ale.. Powiedział mi, że jest w mojej ukochanej miejscowosci jeszcze kilka dni i wyjezdza...Wylatuje do Stanów, bo tam ma swoje życie i swoją pracę, codziennosć. Dla mnie cos sie wtedy skonczylo. Nie wiem, czy umarlo, ale napewno sie skonczylo. Postanowiłam ratować swoj poprzedni zwiazek. O zgrozo, jednak mi nie wyszlo. Widocznie tak musialo byc... Staralam sie byc dobra dziewczyna, jednak nam nie wyszlo, mielismy zbyt duze rozbieżnosci w naszych charakterach. Szkoda. Pewnego dnia wchodzac na swojego e-maila, dostałam pierwszy przepiękny list, napisany prosto z serca. Mój „Amerykanin” pisał, że za kilka godzin wylatuje, że chciał mnie bardzo poznać, że czuł, że cos między nami zaczyna się rodzić, ale że szybko to zniszczylismy. Zniszczylismy, bo sie poddalismy przed poczatkiem. Napisał mi, że wróci i że zaprasza mnie za rok na wakacje...nad polskie morze..Tak pięknie to pisał, że siedziałam i czytając tego e-maila płakałam jak dzieciak. On leciał do USA, a ja zostawałam tu sama i nie mogłam go już poznać, poczuć, zobaczyć jego umiechu.. Odpisałam mu na tego maila. Zresztą na następne też. Nie chciałam stracić z nim kontaktu. Wiedziałam, że albo teraz albo nigdy. Zaczęlimy wymieniać codzienne e-maile. Zawsze gdy wstawałam miałam maila od niego, na który odpisywałam.. wieczorem, gdy spałam dostawałam kolejnego maila i tak każdego dnia. Nie były to krótkie maile, większoć z nich to było kilka stron formatu A4...Pisalimy o sobie, swoim zyciu, swojej przeszlosci, teraźniejszosci i przyszłoci..Otwieralimy się przed sobą. To tak jakbymy mieli dwie kartki i zapisywali te białe kartki swoimi wypowiedziami, e-mailami, smsami.. Pamiętam, że pewnego dnia napisał mi, że chciałby usłyszeć mój głos i zadzwoni do mnie, gdy będzie jechać do pracy. Było to koło południa mojego czasu, ze względu na różniącą nas 7-godzinną róźnicę czasową. Pamiętam, że gdy wyswietliła mi się zielona słuchawka z jego imieniem serce biło mi tak szybko, że myslalam, że zaraz zemdleje... Nie zemdlałam, ale odebrałam ten telefon. Z mojej teraźniejszej perspektywy, myslę, że rozmawialimy wtedy o głupotach, ale dla mnie liczyło się jedynie to, że słyszę jego głos, który rozbrzmiewał mi w uszach. Jego doniosły, męski głos, który wypełnial każdy centymetr mojego ciała. Wkrótce codzienne telefony stały się czynnoscią bez której nie moglimy żyć. Myslę, że juz wtedy bylismy na jakis sposób zakochani..albo zakochiwalismy się w sobie. Pamiętam, że pewnej niedzieli zaproponował mi, abysmy zobaczyli się na komunikatorze internetowym, jakim jest skype. Przyklasnęłam temu pomysłowi z wielka ochotą. Pamiętam, że przed naszą pierwszą „internetową randką”, malowałam się, wybierałam ubranie i czesałam, jakbym była przed prawdziwą randką. Ręce miałam tak spocone właczając laptopa, że nie mogłam spokojnie wpisać hasła, bo cały czas mi się cos głupio zacinało. Zobaczylismy się. I tak to było to. Zobaczyłam jak się pierwszy raz usmiecha, jak mówi do mnie „hej Piękna”, jak mruży oczy, kiedy mówiłam mu cos miłego. Pamiętam, że zaraz po naszej rozmowie miałam umówione spotkanie i nie mogłam wyjć z domu, bo całą mnie od srodka przeszywalo milion emocji. Nasza „znajomosć” rozwijała się w zaskakującym tempie a my nie moglismy sie przeciwstawić temu, co ze sobą niesie... Niosła wszystko ze sobą.. usmiech, radosć, szczęscie, czasami też tęsknotę i łzy, gdy denerowalismy się na siebie, że jestesmy daleko, nie możemy się przytulić czy też dotknąć. Pamiętam, że wtedy latałam. Nie latałam dosłownie, ale latałam w myslach. Miałam tyle siły, że mogłabym góry przenosić. Miałam tyle siły, że mogłam tą miłocią obdarować cały swiat. Miałam tyle siły, że mogłam walczyć z całym swiatem. Pamiętam, że w tym okresie każdy deszcz, każda niepogoda miała w sobie swój urok, a ja chodząc po kałużach deszczu, chodziłam po nich w różowych kaloszach ze szczęscia. Nawet ta zima była piękna. Zima, której nienawidzę i która dopieka mi co roku. Co roku jest mi zawsze zimno i zima to mój najgorszy okres do przetrwania. Najchętniej jak zwierzęta zapadałabym w sen zimowy. Wtedy to uczucie rozgrzewało mnie od srodka i mogłam wychodzić snieg bez czapki ani rękawic a i tak płynęło ode mnie wszechobecne ciepło. Tęskniłam za nim. Każdego jednego poranka, gdy nie było go przy mnie.. Tęskniłam za nim każdego wieczoru, gdy zasypiałam samotnie. Tęskniłam za nim podczas spotkań i uroczystosci rodzinnych, tęskniłam za nim podczas spotkania ze znajomymi. Wszyscy byli w parach, tylko ja byłam taka „bezparowa”. Miałam nawet mysli by wyjechać, ale to była głupota. Skończyłam 2 kierunki studiów, za kilka miesięcy miałam obronić swój dyplom na kierunku prawo i miałam wyjeżdząć w nieznane? Serce jednak musiało się trochę pokłócić z rozsądkiem i wiedziałam, że muszę zostać. On mi też wiele rzeczy opowiadał. O sobie, swoim życiu tam. Myslałam, że wiem o nim wszystko i że to wszystko mi wystarczy. Codziennie obdarzał mnie czułymi słówkami, smsami oraz e-mailami. Pamiętam, jak pierwszy raz powiedział , że mnie kocha. Siedzielismy wtedy rozmawiając na skype i ni z tego ni z owego spojrzał mi prosto w oczy (o ile tak się da spojrzeć patrzać w ekran komputera) i powiedział, że mnie bardzo mocno kocha. Nie wiedziałam, czy to prawdziwe, częsciowo zniesmaczył mnie też fakt, że to przez internet, przez ten cholerny kabel, tak nowoczesnie, a z drugiej strony byłam przeszczęsliwa.. Tak on mnie kocha!
CDN
ewelinka148
2 stycznia 2017, 04:49Zaczęłam pisać;) skopiowłam poczatek..chciałam znać opinie inych osób bo ciężko ocenic samą siebie;) moim marzeniem było napisane książki...właśnie z tej miłości do książek;)
milka454
31 grudnia 2016, 08:45Fajnie się czytało :) Jako osoba, która sama lubi pisać powiem tylko jedną rzecz. Powinnaś napisać książkę :D
Killmisia
30 grudnia 2016, 23:05...
ewelinka148
3 stycznia 2017, 15:47;)
queenola
30 grudnia 2016, 20:57:) :)