Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jakoś to idzie...


Długo mnie nie było. Ale powiem wam szczerze, ze po prostu nie miałam czasu. Od rana kołowrót- szybko do pracy, szkoła, potem zadanie  odrobić- co za przekleństwo ta szkoła, dodatkowy angielski syna, no  i jeszcze trzeba sobie żarełko naszykować, dom ogarnąć, przydałoby się w międzyczasie zadbać o relacje małżeńskie- no same wiecie, o co kaman!

Ale pomalutku zaczynam ogarniać. tzn. jeśli chodzi o dietę i ruch. Dieta jest ok. już teraz widzę korzyści - jem regularnie, co prawda może nie to, co bym chciała, ale jakoś dotarło do mnie, że muszę zmienić nawyki, bo za dwa lata nie będę mogła na siebie patrzeć. Jadłospis jest dobrze zbilansowany, bo nie wstaję już w nocy i nie opycham się czym popadnie, co chyba oznacza, że dostarczam organizmowi tego, czego trzeba. Modyfikuję go sobie na bieżąco, bo koktajle - np. z marchewką nie przechodzą mi przez gardło. ale przecież nie trzeba wszystkiego przecierać, można zjeść osobno np. pomarańczę i popić jogurtem. Kawa musi byś posłodzona i koniec, żadna dieta tego nie zmieni.  

Najgorsze są weekendy, to chyba wie każda z was. Akurat teraz spiętrzyło się masę imprez, z których nijak nie można się wykręcić - a to impreza w pracy, urodziny, imieniny, teraz jeszcze szykuje się zjazd klasowy. No i co wtedy? Dziewczyny, chyba robię to, co najrozsądniejsze - czyli odpuszczam. Nie obżeram się jak świnia - i to już też jest dla mnie sukces, tylko jem to, co wtedy podają. No i zaczęłam się ruszać- wykupiłam karnet na fitness. Pierwszy raz w życiu byłam na skaczących butach i powiem wam, że to świetna zabawa! Daje w kość, ale jest fajnie. We wtorki chodzę z synem na pływalnię - on uczy się pływać pod okiem instruktora - bo ze mną tylko się kłóci, a tu nie piśnie ani słówka (!!!!), a ja pływam pół godzinki, potem wskakuję do sauny i reeeeelax.....!- tak właśnie się czuję po takiej sesji. Jak na razie schudłam 3 kg i mam nadzieję, że będzie coraz lepiej. Trzymajcie kciuki!   

A teraz coś śmiesznego - w wieku 40 lat odkryłam.... modelujące majtki- tak, tak, tylko się nie śmiejcie, bo dla mnie to naprawdę hit sezonu!!! Wygładziły to, co trzeba, nawet miałam talię, bo zapomniałam napisać, ze sprawiłam je sobie na imprezę urodzinową, która była w sobotę. Wiecie - imprezka w stylu wesela, w knajpie, w strojach hmmm. koktajlowych. I powiem wam, że naprawdę warto w coś takiego zainwestować, by się troszkę spłaszczyć tam, gdzie trzeba, tym bardziej że ta inwestycja to było całe... 30 zł!  W sukience figura wyglądała zupełnie inaczej, wysmuklona i o to chodzi!

Miłego dnia, dziewczyny!