Okres daje mi nieźle popalić. Straszliwie mnie boli brzuch, dawno tak nie było. Nie dość, że jestem cała opuchnięta (przynajmniej takie mam wrażenie) to jeszcze hormony nieźle atakują mój mózg.
Ogarnia mnie uczucie ogólnego bezsensu i smutku. Nie wszystko jest tak, jak być powinno. To nie tak, że jestem niewdzięczna i niezadowolona z wszystkiego. Mam bardzo wiele: cudownego męża, przyjaciółkę na którą zawsze mogę liczyć, rodzinę, zdrowie.... A jednak czegoś brak. Pracuję na śmieciowych umowach, praca nie daje mi już poczucia spełnienia, bo ile można się starać i być non stop olewanym. Pracy dokładają, a pieniądze bez zmian i jeszcze na każdym kroku śledzą każdy twój ruch i wytykają każdy błąd, nie zważając na sukcesy i poświęcenia.
Tyram od rana do wieczora i właściwie żadnej satysfakcji z tego nie mam, a jeszcze się nabawię nerwicy od ciągłego pośpiechu. Już nie mówiąc o diecie, która ze względu na ruchomy czas pracy i krótkie przerwy jest meeega niezdrowa.
Chce mi się płakać.... płaczę.