Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
106,8 kg - dzień...piąty?


Dzisiaj rano waga pokazała 106,8 kg. Prawie 1kg mniej niż wczoraj.
A żeby nie było - wczoraj w ciągu dnia:
śniadanie: serek wiejski
drugie śniadanie: serek homogenizowany
obiad: 2 kawałki piersi z kurczaka z grilla (takie całkiem niemałe - w sumie ze 200-250 g)
kolacja: ... miska flaków, bo akurat teściowa częstowała (a jadłem o 21...) ;)

Poza tym w ciągu dnia wypiłem ze 2 piwa bezalkoholowe Lech Free (limonka:D), parę herbat, trochę wody mineralnej (gazowanej, bo tylko taką lubię). Moim zdaniem bilans kalorii był w okolicach zera.

Do tego przed kolacją a godzinę po obiedzie 21km na rowerze (1h jazdy) po względnie równym terenie (przewyższenia rzędu 50m, więc jakby ich nie było). Poszło ok. 1000 kcal wg Endomondo.

A wieczorem, koło 23 po prostu padłem :D - dawno nie byłem wieczorem zmęczony o tej porze (zwykle chodzę spać o 2-3 w nocy). Podoba mi się taka zmiana:).

Dzisiaj w planie sałatka jarzynowa na śniadanie (niestety jogurtowo-majonezowa, ale cóż), obiad u teściów (ale nie dam się napchać;) ), potem pewnie serek wiejski, jogurt i na kolację coś odrobinę większego. Może uda się w to wszystko włożyć jeszcze ze 20 km na rowerze, bo póki co pogoda znakomita (29 st C w słońcu). 

Miłego dnia wszystkim!

  • Maya27kc

    Maya27kc

    2 września 2018, 12:23

    Strasznie ubogie to menu :C I w ogóle porcje jak dla dziecka.... jedynie te piwa nabiły ci kalorii trochę, ale i tak to nie ratuje...

    • Fatix

      Fatix

      2 września 2018, 15:54

      Być może porcje faktycznie nieduże, ale... czy nie najważniejsze jest, żeby nie czuć głodu? Jeśli często a względnie niewiele? Być może ja jestem źle nauczony, ale dla mnie zawsze dieta rzędu 1000-1200 kcal to nie była męczarnia. Teraz jem ok. 1500, ale nawet w czasach 1000 kcal nigdy nie chodziłem głodny, nie słaniałem się na nogach, a do tego uprawiałem sporo sportu (basen, bieganie do półmaratonu włącznie itp.). I żyłem. I chudłem w dobrym dla siebie tempie. Wiem, że wiele osób jak widzi 0,5kg na tydzień, to jest zadowolonych. Szanuję to. Problem w tym, że ja, jak nie zobaczę 2,5kg na tydzień, to czuję, że idzie za wolno i tracę motywację - stąd być może dieta, która niektórym wyda się drakońską. Zapewniam - nawet przez chwilę w ciągu ostatnich 5 dni nie byłem głodny:). PS. Żadnych prochów ani tabletek wspomagających odchudzanie czy w ogóle jakiegokolwiek rodzaju nie biorę ;).

  • onedayearlier

    onedayearlier

    2 września 2018, 11:54

    Taka aktywność fizyczna jest mega super przed spaniem :) Trzeba korzystać z pogody, bo jak to w naszym klimacie to nigdy nie wiadomo, ile będzie można się cieszyć możliwością jeżdżenia na rowerze na świeżym powietrzu. Miłego dnia! :D