Dzisiejszy dzień był trochę dziwny.
Zaczęłam od pobudki o dwie godziny za wczesnie, ponieważ mi komórka zwariowała. Siedziałam wygodnie z kawusią przed kompem, kiedy się zorientowałam, że jest nie 6-sta, a 4-ta rano. Puknęłam się w głowę i wróciłam do łóżka.
Zaspałam.
Trochę jakby nieprzytomna przebijałam się dwie godziny przez korki, by dotrzeć do Londynu na moje pierwsze spotkanie. Kiedy przejeżdżałam obok 'ogórka' zaczęłam się robić trochę podejrzliwa. Już miałam sat nav przez okno wyrzucać, kiedy się zorientowałam, że we własnym geniuszu wpisałam zły kod pocztowy.
Spóźniłam się godzinę.
W drodzę do biura, zatrzymałam się na krótką przerwę. Popijając kawę napisałam pikantnego smsa do mojego R. i ruszyłam dalej. Po ok. 20 minutach dzwoni mój szef, też R.
- Hej S. - zaczyna wyraźnie rozbawiony - wiesz, że w tym roku o wielkosci podwyżek nie decyduję ja tylko Tracy?
Zanim kulki w mojej głowie zderzyły sie efektywnie, minęło kilka sekund. Zerknęłąm szybko na telefon, cholera jasna, pomyliłam R. z R.!
Wysłałam seks smsa do mojego szefa...
Szef się usmiał i w ogóle, więcej wam nie powiem, bo chcę o tym szybko zapomnieć :D
W biurze wymieniłam uprzejmosci z kolegami, których widuję raz na dwa tygodnie, potem rzuciłam się w wir pracy. Jakos potem poszło z górki (póki szef nie przyszedł się przywitać i sprawdzić czy nadal jestem zarumieniona ze wstydu - jak to dobrze, że ja się nie rumienię! :) ).
Po tym wszystkim stwierdziłam, że mam dosć insanity jak na jeden dzień, i nie zrobiłam mojego treningu. Wiem, pas na doopę i w ogóle, ale przyznam się szczerze, że po niedzielnym tescie mnie dalej wszystko boli. Starosć nie radosć.
Niewiele dzisiaj zjadłam, zamknęłam się pewnie w jakichs 1000kcal, ale nie czuję się głodna.
W ramach małych przyjemnosci zarzucam za chwilę True Blood, sezon 1 i zapijam herbatką z mięty.
A jeszcze na koniec fragment z jednej z moich ulubionych książek:
'Never forget that once upon a time, in an unguarded moment, you recognized yourself as a friend' (E. Gilbert, Eat, Prey, Love).
Dlaczego o tym dzisiaj? Ponieważ ostatnio muszę się z wieloma rzeczami zmagać sama, ale jest dobrze, ponieważ mam w sobie dobrego przyjaciela. Życzę i Wam, byscie w sobie znalazły osobę, która Was wspiera i jest z Was dumna.
No dobra, a teraz do vampirów, seksu i przemocy.
Dobranoc
fattyhatty
23 stycznia 2013, 21:08Szef wyluzowany, mam to szczęscie, że pracuję z naprawdę fajnymi ludźmi. Tylko teraz czekam na nasze pierwsze w tym roku spotkanie, kiedy wszyscy zasiądziemy przy jednym stole, ja jedyna babka i to jeszcze molestuję seksualnie-tekstowo szefa :D
Ylona666
23 stycznia 2013, 10:38Ale się uśmiałam z tego sms-a :D Rany- dobrze że twój szef taki w miaę wyrozumiały jest :D Ale co jak co miałabym porządnego kaca moralnego :P Ciekawy dzień widzę u Ciebie :) Pozdrawiam
obwarzanka
23 stycznia 2013, 08:00Masz rację, najważniejsze, to dojść do porozumienia z samym sobą i polubić się- ba!- pokochać również swoje słabości, bo nikt nie jest w końcu idealny. Z takim podejściem cały czas do przodu;) PS. sms najlepszy hah :D
Madanna
22 stycznia 2013, 23:55Moja wewnętrzna ja nie jest ze mnie dumna :( zdałam sobie właśnie z tego sprawę po Twoim wpisie ;)
savannah1974
22 stycznia 2013, 23:49No mnie się dzisiaj udało zrobić sernik na zimno MEGA dietetyczny - bez dodatku grama tłuszczu. Pytanie wieczora: czy się zsiądzie? Lol! Żeby było zabawniej, w sobotę też robiłam i zapomniałam dla odmiany dodać... żelatynę. Jak można się domyśleć, nie zsiadł się. A to żadna tajemnica, że najlepszym przyjacielem człowieka jest on sam. Tylko musi się najpierw polubić, a to czasami nie taka prosta sprawa.
therock
22 stycznia 2013, 23:42no to dzień pełen wrażeń:P