Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Czas na zmiany...


Właśnie wróciłam z wyjazdu służbowego. Mogłabym się rozpisywać o tym jak pomyliłam terminale i zaparkowałam samochód na złym parkingu, jak mi spodnie na tyłku trzasły podczas prezentacji, jak oblałam kawa mojego szefa i przez trzy dni musiał w dżinsach chodzić ... Ale napiszę o pewnym odkryciu. Stało się pewna rutyna, to, że kiedy patrzę w lustro, zaczynam robić głupie miny i przybierać pozy, przy których wygladam jeszcze gorzej niż w rzeczywistości. Nazywam sama siebie przy tym brzydalem, potworem, grubasem i stwierdzam, że po prostu jestem paskudna. Nie wiem nawet kiedy to się stało, że z ładnej w miarę dziewczyny, przeistoczyłam się w zaniedbana grubaskę. w oczach mojego mężczyzny jestem piękna i wiem, że on mówi to szczerze. Kiedy do licha zaakceptowałam siebie taka? Co się ze mna stało? Kiedy przestała mi przeszkadzać kiepska fryzura z odrostami, połamane paznokcie, wylewajace się z pasa boczki? Mogłabym tu wymieniać, bo brzydkości u mnie naprawdę sporo. Moje życie kręci się wokół pracy i jeszcze raz pracy. I treningów, które jakoś mi nie zapewniaja tej wymarzonej sylwetki. Ciagle jestem zmęczona, więc kiedy wracam z pracy, robię kolacje/obi ad, nie mam nawet siły myśleć o farbowaniu włosów, robieniu paznokci, czy nałożeniu maseczki. Jem główny posiłek o 20.00 ponieważ wcześniej nie mam kiedy.

Wracajac do wyjazdu służbowego, moi koledzy robili zdjęcia i przesłali mi je później. Wymiękłam... To ja tak wygladam? Kim jest ta zmęczona, gruba baba? Załamałam się. Pierwszy odruch - przestać jeść, kompletnie, natychmiast. Więc tego samego dnia, pominęłam śniadanie i kolację. I prawie zemdlałam dnia następnego. Podczas spotkań mieliśmy dostępne ciasteczka i rogaliki, a że moje ciało wołało o cukier, więc się nawet nie starałm hamować. Podczas lotu powrotnego w głowie ułożyłam sobie plan... Dość tego. Weźmiemy się za siebie. Mam piękne mięśnie, których już prawie nie widać pod przykryciem zwałów tłuszczu. Nie mogę tego dłużej akceptować.

Wyjeżdżam dzisiaj na wakacje do Polski. Będę miała w końcu czas, by o siebie troszkę zadbać. Fryzjer, kosmetyczka może... Wiem, wiem. Ostatnim razem, kiedy sobie na zabiegi w Polsce pozwoliłam i o tym tutaj napisałam, zostałam ostro zjechana przez vitalijki, że sobie na Spa do Polski przyjeżdżam. Nie mam najmniejszego zamiaru się tym przejmować. Tyram jak wół w bardzo stresujacej pracy, to mój urlop i mogę z niego korzystać tak, jak chcę. 

W każdym razie, po konfrontacji ze zdjęciami mojej osoby, doznałam dawno potrzebnego szoku. Do roboty, trzeba się za siebie wziać.