Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wiadomosc krotka acz tresciwa.


Ratunku!!! 82kg!!! Spieprzylam na calej linii,  nad linia, pod linia,  obok linii i generalnie moja linia powoli zaczyna stawać się okręgiem.  Niedługo będzie ze mnie Wańka-Wstańka, czy cos takiego. Grawitacja zaczyna działać na moja niekorzyść. Ubrania sa bezlitosnie zweżane przez male, wredne skrzaty mieszkajace w mojej szafce. Jak je znajde-pozabijam. Brat wspominal, że podobno nazywają się kalorie. No, ale weź nie przygarnij jak to takie male,  slodkie, grubiuskie, puchate... 

Od dzis gubie dupsko. Na powaznie, zawziecie. Dupsko grube z mojej winy (no i Kalorii:)),  więc i z mojej winy schudnie. Dziś dietka utrzymana (choc dzień się jeszcze nie skończył), zaraz ide na spacer.  Miałam iść na aerobik, ale kolka mnie złapała w brzuchu i nie mogę się ruszać zbytnio. Na spacer jednak siły starczy. Zawsze to jakaś aktywnosc. 

Trzymajcie kciuki, a najlepiej prosze mi kopa w to moje grube dupsko zasadzic, żebym się w końcu ogarnęła. Teraz i zawsze... 

Amen.