Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
[21] Podsumowanie tygodnia — 28.09. – 04.10.


Witam 😀 

1. Kalorie — 3/7 — To był chyba jeden z najgorszych tygodni jeśli chodzi o jedzenie. I cieszę się jedynie, że kiedy czasami nie posiadam nad sobą kontroli i zjadam wszystko co się da, jednak tę kontrolę posiadam. Bo nawet jeśli jem za dużo, w 90% przypadków jestem w stanie powiedzieć sobie grube NIE zanim całkowicie polecę po bandzie. I rzadko zdarzy się, bym podjadając wyszła poza swoje całkowite zapotrzebowanie kaloryczne. Czyli zabijam jedynie swój bilans kaloryczny z żarełka. Chwała za to, że lubię ćwiczyć. Przynajmniej coś tam zawsze się uratuje. 

2. Woda — 7/7

3. Spacery/marsze — 48,43 km — Całkiem spoko. 

4. Fit & Strong —4/4 — Dwa pierwsze treningi mnie zabiły. Ale myślę, że były dwa razy cięższe z tego względu, że miałam okres i ogólnie nawet samo oddychanie było dla mnie wyzwaniem. No i przy okazji pierwszy trwał prawie 50 minut, więc był troszkę dłuższy niż poprzednie. Ale to dobrze, bo przynajmniej wiem, nad czym muszę popracować. 

5. Cardio — 0 min — Wpsiuję zero, ale spędziłam jakieś dwie minuty na skakance, żeby przypomnieć nogom czym jest ból. Jednak nie ma co wpisywać tego w statystyki, bo to takie małe nic. Co do biegania — jak na złość po pięknej sobocie niedziela przywitała mnie deszczem, więc lipa. 

Waga:

Sprzed tygodnia:

79.7 kg

Obecnie:

79.5 kg

Spadek:

- 0.2 kg



Chyba wracamy do moich ulubionych spektakularnych spadków. Ale po takim tygodniu patrzę z ulgą na to, że waga jednak spadła. No i każdy gram umacnia mnie w świecie kochanej siódemki, więc jestem happy. 

Teraz non scales victories:

1. To będzie śmieszne i tragiczne jednocześnie, ale stojąc bokiem mogę powiedzieć, że posiadam jakiś tam biust. W końcu mój brzuch skurczył się na tyle, że jest mniejszy od cycków i po x czasie przestały one żyć w cieniu fałdek i fałdeczek. To zdecydowanie dobry powód do świętowania. Oczywiście jeszcze nie jest idealnie, bo po dużym obiedzie czy opita wodą po brzegi wciąż jest tak sobie, ale trzeba cieszyć się tymi drobnymi rzeczami. 

2. Na dzień dzisiejszy moje BMI wynosi równo 27.5, czyli jestem w połowie drogi do znajdowania się w prawidłowym przedziale wagowym. 

Do usłyszenia za tydzień, dziewczyny 😊

  • Użytkownik4069352

    Użytkownik4069352

    7 października 2020, 09:38

    Kiciu polecam kup se kijki i chodu po górkach 2x po 5 km dziennie i angazujesz górne partie miesni przy kazdym kroku albo interwały ale to moze byc niebezpieczne bo trzeba przez tą minute na 5 biec na maxa a to moze uszkadzic stawy kolan no i ...nagły wysiłek moze niszczyc serducho i te interwały to..dla bardzo młodziutkich ludzi hmm a co do biustu masz farta bo dziewczyny z duzym biustem odchudzanie powoduje ...jego opadanie wraz z utraconymi kilogramami a to ujmuje na atrakcyjnosci w pozyciu ....cos za cos hmm wiem cos o tym

  • peggy.na.obcasach

    peggy.na.obcasach

    7 października 2020, 00:09

    Ekhm... kwestia z biustem i brzuchem nie jest śmieszna - u mnie jeszcze brzuch z biustem są w jednej linii, ale mam nadzieję, że się w końcu wszystko wyrówna ;-)

    • finebyme

      finebyme

      7 października 2020, 08:17

      Życzę Ci, żeby stało się to jak najszybciej. 😊U mnie to w ogóle jest śmiesznie, bo mam mały biust, więc chyba tak na sto procent będzie on widoczny dopiero wtedy, gdy mój brzuch stanie się niemal całkowicie płaski. Jeśli kiedykolwiek to nastąpi, oczywiście xD

    • peggy.na.obcasach

      peggy.na.obcasach

      8 października 2020, 23:13

      Nastąpi, nastąpi 😊

  • Użytkownik4069352

    Użytkownik4069352

    5 października 2020, 09:49

    a taak przyglądam sie te marsze to bez kijków to jakieś 3000kcal treningi fit niestety co prawda wyrabia miesnie ale w spalaniu tłuszczu nie jest najwydajniejs moze z tysiąc no i w zarle mogły byc jakies wpadki i moze moze to nie błedy a....naga prawda zbyt mało kalorii na minusie mnie to tez sie zdaza a waga cóz jest naszym ...sprawiedliwym sędzią powo

  • Użytkownik4069352

    Użytkownik4069352

    5 października 2020, 09:41

    Jestem pełen podziwu konkretnie i na temat prowadzonego pamietniczka a nie ..o dupie maryni ja tu i teraz szezy sie na vitalce a taak czytając nasuwa sie pytanie skoro jest tak dobrze na papierze dlaczego spadektygodniowy jest tylko 200 g Wiemy 7000 kcal na minusie w bilansiku tygodniowym powinno dawac ten kg wiem ze czasami przychodzą wpadki w pomiarach ze waga nie w tym miejscu ustawiona ze pory wazenia rózne ze w koncu rózne nawodnienie i chyba tu nalezy szukać bo sukces przy taakiej dietce i spalaniu w cwiczeniach powinien byc i to nie tylko na papierze hmm by sie niepotrzebnie nie stresowac brakami postepów uwazam ze powinnas jak wszystko co robisz skrupulatnie postarać sie jak ja to robie gdy przykładam duzo starannosci do pomiarów a wiec z rańca po wstaniu waga w tym samym miejscu bez ubrania i ze sprawdzaniem stałego nawodnienia .co do ewentualnych złogów w kiszkach stosuje miche płatków owsianych z rańca z jogurtem dobre białka no i czysci złogi powodzenia i gratulacje- tomek

    • finebyme

      finebyme

      7 października 2020, 08:13

      Ważę się zawsze w tym samym miejscu z samego rana, więc to można wykreślić z listy potencjalnych problemów. Myślę, że moje ostatnie marne wyniki są spowodowane tym, że pomimo robienia wszystkiego zgodnie z planem, nie robię tego na sto procent. Zwyczajnie zaczęłam się czuć zbyt komfortowo z tym wszystkim i czasami nie chce mi się cisnąć na maksa. Co widać po liczbie spalanych kalorii. Dochodzi do tego również to, że po takim czasie mój organizm zdążył przyzwyczaić się do wiecznego spacerowania i nie są one tak wydajnie jak na samym początku. Czyli spalam mniej niż jeszcze miesiąc czy dwa temu. Będę próbowała jakoś na nowo pobudzić moje ciało, ale nie zamierzam znowu przechodzić ze skrajności w skrajność. Na spokojnie jakoś ogarnę ten problem. Teraz najważniejsze jest, żebym przestała podjadać, bo to mi mocno psuje szyki.