Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
powiało grozą...


Hejka,


Dzisiaj zadzwoniła do mnie moja profesorka. Umówiłyśmy się na egzamin na przyszły wtorek. Zestrachałam się nie na żarty! Został niecały tydzień a ja czuję, że nic nie umiem! Wcześniej mówiła, że nie będzie miała czasu w czerwcu  i w lipcu więc trochę sobie odpuściłam i olałam.

No nic. Jakoś tam się dogaduję w tym obcym 'jazyce' więc może zdam- byleby mieć to już za sobą! Oprócz tego, zostanie mi jeszcze jeden a potem będę mogła zastanowić się nad zmianą tematu i egzaminem końcowym. 


Moje Kochanie znowu rano biegało i znowu starał się mnie ściągnąć z łóżka- znowu z resztą bez powodzenia :( No nic- może jutro.

Ale dzisiaj się nadreptałam za wszystkie czasy... Jak jechałam do szkoły to postawiłam na tramwaj a nie metro, tyle że z obu stron wybrałam złe przystanki no i musiałam troszkę połazić. 

Do pracy cały czas chodzę pieszo. No i się nie obżeram chociaż muszę się przyznać, że za bardzo sobie ostatnio pobłażam jeśli chodzi o napoje słodzone (kawę mrożoną) :( muszę przestać to pić mimo, że to takie pyszne a tu tak duszno i gorąco....


Pozdrawiam