Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wieloryb powoli sie uspakaja


Dzis ważenie tygodniowe - swoją drogą rozsądna rzecz, takie stawianie kamieni milowych, bo łatwo można wpaść w histerię nad wagą, jeśli różnie się zachowuje. A tak, można stwierdzić jak moja dietetyczka blond - w tym tygodniu schudłaś, nawet jeśli by było wahnięcie, to w  kontekście tygodnia podsumowując schudłam;-) No więc w tym tygodniu znowu schudłam ponad 1 kg, wygląda to ładnie, nawet jeśli nie idzie mi tak szybko jak w pierwszym tygodniu. Czuję się wg opisu Zielonookiej, czyli z zadowoleniem i rozbawieniem patrze na mój lokalny świat - który nie zna najważniejszego newsu mego życia;-). Naprawde to schudnięcie, codzienny ruch wg video dwóch ślicznych pań i gimnastyka wymyślona przez pana DJ wprawia mnie w luz totalny. Patrzę i widzę- zrobiłam już 11 trening z czterdziestu kilku, jak je skończę, to zaczne następnę serie treningów. Dostanę następny jadłospis. Mam lepszą kondycję. Życie może być jeszcze fajne;-).

Uczę się nowych nawyków. Dobrze mi z tym. W ramach dobrej energii zaczęłam robić porządki przedświąteczne i przy okazji wywaliłam dres, który stał się za luźny  i w ogóle nie wyglądał specjalnie. Zrobiłam z niego ścierkę. Włożyłam spodnie  z poprzedniej epoki, te pośrednie między wagą przedvitaliową a kolejnymi etapami, ze świadomością, ze jeszcze 10 dni temu się w nie totalnie nie mieściłam. Ale ja je tez wyrzucę. Kupię sobie nowe za 10 kg. To będzie jakoś w marcu czy na początku kwietnia. Tylko muszę grzecznie trzymać się diety, ruchu i tych wszystkich atrakcji. Wymyślam sposoby, jak nie polec w święta. Dobrego dnia!