Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 53 - praca gasto/nadzieja na utratę wagi


Praca w gastro - dziś impreza na 300 osób + obsługa standardowo baru. Rano ustawianie stołów i zastawy, bieganie z platerami z ciastami, lawirowanie między gośćmi zbierając brudne naczynia, mycie i polerowanie brudów, a na koniec zwiezienie wszytskiego na dół. W między czasie niezapowiedzeniana kontola sanepidu - więc majana, bo przy takiej ilości kanapek, ciastek i zimnego bufetu było nieco bałaganu. Ci co pracują w gastro wiedzą jak wygląda zaplecze w czasie przygotowywania posiłków na imprezę, zwłaszcza gdy jest to mała przestrzeń. Więc na niedziele zaplanowane szorowanie naszego miejsca pracy i bardzoo generalne porządki - padnę. Bo teraz czekają mnie jeszcze 2 dni pracy po 11 h.Miałam się jutro ze znajomymi spotkać się na mieście, ale czuje że nie dam rady, zbyt potrzebuje snu i czasu na regenerację. Najbliższe wolne - cóz, może we wtorek. Dam radę. Bo mimo ogormu pracy jakiego wymaga gastro, kocham to. Wiem jeste nienormalna.


Dzisiejsze zabiegane menu

śniadanie - kanapka z chleba z kawałkami czekolady z masłem

przekąska 1 - banan, late

przekąska 2 - banam, 2 ciasteczka

przekąska 3 - sok pomarańczowy, 2 roladki z tortili i szpinaku (bankietowe)

obiad - makaron z warzywami w sosie pomidorowym, bułka bankieotwa z masłem

podwieczorek - kilka ciastek

kolacja - sałatka, 2 szoty likieru


Nie mam pojęcia ile kalorii wyszło, ale było duzo ruchu, bardzo duzo i dźwigania, i stresu. Pot po tyłku leciał. Zobaczymy co waga jutro powie. Dziś rano było 60,5 kg. Od miesiąca nie zeszłam poniżej 60 kg, ale czuje za to że ubyło mi nieco centymetrów w brzuchu. Jakoś po niedzieli mierzenie - jak tylko będzie czas.