Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
zalatana...



Dziś miałam pracowity dzień-wstałam dopiero o 7,30 i w godzinkę upiekłam mięsko na obiad i zupę zrobiłam,a po sniadaniu kopanie w ogródku i noszenie ciężkich darni (niewielki kawałek zryty,a takie 20 litrowe wiadra aż 8wyniesione.
Roman ma teraz nocną zmianę więc w tym czasie spał,a po obiedzie pojechaliśmy po wykładzinę do pokoju córki i musiałam na jakiś czas zostac w domu-bo wersalka przyjechała.Mieliśmy problem z jej wniesieniem,bo to taka amerykanka z trzech połączonych poduch,a ja mam wąskie schody i drzwi tylko 70-ki,ale po odkręceniu szuflady udało się wnieść na górę-niestety na razie do pokoju starszej ,bo młodsza musiała dziś domalować kawałek który był do nie dawna za meblami ,a jak dobrzepójdzie to w poniedziałek mam wolne i postaramy się coś zrobić do południa,ale bez wniesienia spania,bo Roman w pracy,a po południu spodziewamy się gości(Dziś dzwoniła kuzynka R.zaprosić nas na wycieczkę ,ale niestety w tym terminie muszę popracować-czas komunijny w gastronomii.No i zgadałyśmy się na pogaduchy .Jej mąż z niedowierzaniem powiedział w grudniu,że my to sobie już na tym ogródku nie posiedzimy-hihi,a ja jej powiedziałam,że może jeszcze to ogród botaniczny nie jest,ale już mamy ławeczkę i można kości wygrzać pod murem.
  • Ajlona

    Ajlona

    20 kwietnia 2012, 16:29

    No nareszcie się pojawiłaś