Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Podłe Hormony!


Wciąż jestem przed dniem czerwonym by nie pisać tutaj wprost . Spóźnia mi się co jeszcze bardziej wprowadza mnie w podły nastrój . Uczucie ciężkości , opuchnięcia a co najgorsze uczucie "przytycia" daje mi się nieźle we znaki i wpędza dalej w podły humor . Naprawdę jest to po raz pierwszy od dłuższego czasu najgorszy miesiąc. 

Jestem bardzo rozkojarzona . Nie tylko dlatego , że jestem przed miesiączką , ale również dotknęły mnie przykre okoliczności rodzinne , które osłabiają moją silną wolę . 

Moje wpisy jak sama wiem są bardzo ostatnio pesymistycznej , ale autentycznie jest to jeden z gorszych miesięcy . Nie poddaję się , absolutnie , aczkolwiek hart ducha i chęć walki nie jest już tak jak na początku . Dodam , że znowu poszło mi kolano . Bóle stawowe są jednym z gorszych bóli jakie mogą stanąć na przeszkodzie podczas treningów . Od 3 dni musiałam pofolgować sobie podczas treningów by nie uszkodzić sobie czasem bardziej kolana . Ćwiczę niestety mniej intensywnie i krócej za to staram się dać sobie wycisk wieczorem na rowerku stacjonarnym (min.1000 kcl , 75 minut) jest to zdrowe w przypadku bóli stawowych kolana . Jestem na etapie 62,6 kg z 75kg . Waha się obecnie nawet do 73,5kg mam nadzieje , że to tylko przez proces zatrzymania się wody w organizmie przed miesiączką . 

Ostatnio słyszę bardzo często , że popadam już w obsesję , że  za mało jem , że staje się przez to nieszczęśliwa i wyglądam na zmęczoną . Nie wiem gdzie ta moja radość się podziała . Przyjmuje ponad 1000kcl . Dodam , że nie pracuje na obecną chwilę , prowadzę tryb domowy , czyli 1000kcl powinno być w miare satysfakcjonujące dla mojego organizmu ponieważ nie jest narażony na większy wysiłek . Ćwiczę dwa razy dziennie ( trening trwa 30,40 minut + ponad godzinny rowerek stacjonarny ) Staram się wykorzystać czas wolny do maksimum , czyli chęć spalenia więcej niż przyjęłam . Mój przykładowy jadłospis :

Śniadania: owsianka (3 łyżki płatków górskich i 1 zwykłych , pół łyżeczki miodu oraz 100ml mleka) , przekąska : jabłko  obiad : czasami to jak nie obiad , ale posiłek : 2 kanapki małe np chleb żytni pytlowy 100% , plaster szynki filet z indyka , ogórek . (czasami też trochę serka wiejskiego naturalny) W ciągu dnia wypijam przynajmniej 2 litry wody , zielona herbata i kubek kawy espresso . 

Być może popełniam karygodne błędy . Nie wiem , jestem młoda , brak mi wyobraźni , nie przywykłam do robienia potraw wyszukanych (chociaż wiem , że nie trzeba wyobraźni by zrobić coś zdrowego i pożywnego ) . Podziwiam was , za wytrwałość nie tylko w treningach , ale i za dietę przy której nie dochodzi do żywieniowej nudy bądź zgagi . 

Martwi mnie również moje uczucie "napchania" , gdy zjem pseudo obiad np tak jak wymieniłam 2 kanapki + pół np serka wiejskiego mam uczucie przesytu , przejedzenia czy wzdęcia . Nie oszukujmy się przecież to nie jest dużo , więc nie wiem skąd to się bierze , czy któraś z was ma może tak samo ???

Pozdrawiam was ciepło .