Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Urlop :)


Ostatnie dwa tygodnie w pracy były ciężkie - nie ma to jak wstawanie o godzinie 4.20 nad ranem (tajemnica) Ale przeżyłam i teraz zostaje mi już tylko cieszyć się z tego, że przez najbliższe dwa tygodnie mamy urlop (zakochany) Mąż niestety pracuje jeszcze dzisiaj i jutro - także wszystko zostaje na mojej głowie - pakowanie, porządki - byle tylko niczego nie zapomnieć ;-) Waga na razie stoi w miejscu, ani nie idzie w górę ani w dół :( 113,3 kg - no nic trzeba będzie na urlopie się pilnować, a po powrocie spiąć tyłek i ruszyć z kopyta. W poprzednim tygodniu byłam u swojego ginekologa - na razie wygląda wszystko ok -  kolejna wizyta po pierwszym okresie - ale tu jest chyba znów problem :-( drobne plamienie pojawiają się od paru dni i nic więcej - myślałam, że krwawienie się rozkręci ale na razie nic z tego. Hormony szaleją, dostałam tyle wyprysków na ryjku, że trudno to ukryć pod makijażem - myślałam, że tym razem na prawdę wszystko wróci do normy, że będę  wiedzieć w końcu kiedy następna miesiączka, że będzie tak jak kiedyś... Ta.... Na następne dwa tygodnie odcinam się od tego wszystkiego, będzie dobrze, bo musi być prawda ?