Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Koniec listopada


Czas tak szybko leci - już dawno jesteśmy po udanym urlopie - góry cudowne - z jedzeniem odpuściłam - śniadania i kolacje robiliśmy sobie sami - na obiady chodziliśmy do knajpach. Naładowałam się pozytywną energią, ciężko było mi wrócić na dobre tory nawet paręnaście dni po urlopie ale udało się - dogoniłam pasek, a nawet spadło 0,5 kg ;-) Z moim założeń, ze do końca roku waga dwu cyfrowa raczej nie ma szans - ale mam nadzieję, że do końca stycznia się uda to osiągnąć. Dietę nadal trzymam SD - ale zrezygnowałam z czterech posiłków i przerzuciłam się na trzy  - czasami wpada jakiś nie planowany owoc, trochę orzechów ewentualnie jogurt - jest dobrze, lepiej się z tym czuje i waga wydaje mi się leci troszkę szybciej - kalorii jest sporo więc oby do przodu :D 7 grudnia jedziemy odebrać moją mamę (z psem i kotem) z lotniska z Warszawy i wieziemy ją na Mazury - także czeka nas mega podróż (mieszkamy na Śląsku) trochę boję się o dietę na pewno w podróży nie będzie idealna. Świąt też się trochę obawiam - ale zdecydowałam, że nie będę szaleć w tym roku z żarciem - w końcu to tylko trzy dni wolnego - rok temu jak zaczęłam żreć na święta tak przestałam grubo po trzech króli - a dietę zaczęłam z wagą  125 kg :x Chociaż ta końcówka roku zapowiada się dobrze, trochę odpoczywam psychicznie co nie oznacza, że się nie martwię i, że nie jest mega smutno.