Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Podsumowanie kwietnia


 

Biegi: 125 km. Czas 16,5h

 

Inna aktywność fizyczna: 17h
  - karate 11h (łącznie grupa moja i ćwiczenia z grupą dzieci)
  - rower  5 h
  - basen  1 h 

Razem z córeczką mamy w końcu stroje do karate :) 

 

W praktyce nieco lepiej wygląda trening kondycyjny - zdarzało mi się kilka razy łączyć rower i bieganie, lub karate i bieganie.
Efekt był zbliżony (mam nadzieję) do biegu długiego.


Za to wczorajszy bieg na superkompensację zupełnie mi nie wyszedł. Po pracy (bez obiadu, brak czasu) zaprowadziłem małą na karate.
Głupio tak było siedzieć godzinę i czekać. Więc dołączyłem do grupy dziecięcej i przez godzinę wymachiwałem kończynami.
Następnie wróciłem do domu - a tu remont (och co za niespodzianka - trwa już drugi tydzień). I do wyniesienia kilka wielkich worów śmieci  (na szczęście lekkich). Zjedzenie jakiegoś posiłku, wyniesienie śmieci (5 kursów - po 2 wory, w każdej ręce jeden), chwila odpoczynku i biegamy..
Planowałem 10 x 850m lekko pod górę "szybko" (oczywiście moje szybko) i 10 powrotów powoli. Już na starcie zmniejszyłem objętość do 8x (odliczyłem godzinę karate). Skończyło się na 7 powtórzeniach. Gdy biegłem po raz siódmy zaczęło mnie boleć kolano, zrobiło się zimno (zapadła noc), zachciało mi się do toalety, ktoś palił w piecu jakieś szmaty i strasznie śmierdziało. Jednym słowem - zupełnie nie chciało mi się biegać dalej - i wyszukałem mnóstwo usprawiedliwień. No trudno - teraz i tak tego nie poprawię. Czas na odpoczynek.

 

Do maratonu zostały 4 dni!