Półgodzinnym truchtaniem pożegnałem się z Parkiem Arkadia. Zdążyłem się
też spakować. Cały mój warszawski dobytek władowałem do plecaka. Fakt -
do dużego plecaka. 3 książki w torbie od laptopa.
Przede mną ostatni dzień u klienta. Także przede mną: wypełnienie
obiegówki, wysłanie monitora do biura w Rzeszowa, zdanie karty kodowej,
przekonanie strażników/działu IT, że komputer spisany podczas
inwentaryzacji to nie jest ich komputer tylko mój.
Potem 5-6 godzin w autobusie.
Jutro procesja i impreza urodzinowa synka.
...a pojutrze rano wsadzam dzieciaki do samochodu i jedziemy w Bieszczady.
Kibicować Truskawie i reszcie: "W dolinę, ku mecie! Przed zachodem słońca będziecie tam przecież"