Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
8.05


Waga początkowa 65,9 kg. Tym razen nie będę się ważyła codziennie. Następne ważenie po 10 dniach. 
Dzisiaj było tak:

7:00 - koktail z jabłka, graperfruita, siemienia, słonecznika i dyni ( te 3 ostatnie to mój dodatek - muszę bo inaczej kłopoty z panem WC)

9:00 - ten sam koktail

11:00 - jeszcze raz to samo (za każdym razem około 0,5l)

14:00 - serek wiejski light 250g z rzodkiewką, szczypiorkirm i cebulką

teraz powinnam koktail, ale chyba sobie odpuszczę, bo jestem nażarta, a o

18:00 czeka mnie grill, a na nim pierś z kurczaka z sosem czosnkowym (na bazie jogurtu greckiego light).

Doszłam do wniosku, że muszę mieć zaplanowane posiłki. OnZ zmusza mnie do pomyślenia naprzód co będę jadła. Potem mam zaplanowane, zrobione i zabrane ze sobą, zjedzone o konkretnej godzinie i nie ma miejsca na nic innego. A kiedy indziej to mam lenia i zawsze sobie myślę, "a kupię sobie coś w pracy, jakiś jogurt albo serek", a potem w sklepie diabeł za koszulę wchodzi i kusi... . Albo najgorsze jest jak zapomnę w pracy zjeść - co mi się bardzo często zdarza jak mam nieprzygotowane jedzenie. Wtedy wracam do domu i...

A z paleniem to jedna wielka kicha. Muszę sobie chyba jakieś zmiany w mózgu zaprogramować. 

  • melonek89

    melonek89

    9 maja 2009, 12:54

    napewno poczytam w twoim pamietniku ;)