Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
11 dzień bez nałogu !!!


Wczoraj pojechałam po córcię do babci. Obiecaliśmy jej, że pojedziemy do ZOO - bo od babci ze Szczecina rzut kamieniem jest świetne ZOO po stronie niemieckiej. I normalnie Unia mi na mózg padła,  bo nie wzięłam żadnych dokumentów. Ani swojego dowodu, ani córci paszportu. Normalnie bezgraniczna wolność mnie otumaniła. Na szczęście w tamtą stronę dotarliśmy bez żadnych problemów, za to z powrotem - kontrola niemieckiej Polizei. Musiałam użyć wszystkich swoich uśmiechów nr 5 i 7 i otumanić biednego policmajstra potokiem słów i dał nam tylko słowne ostrzeżenie, napomykając kątem ust, że zaoszczędziliśmy 30 euro - i tak ich nie mieliśmy, bo wszystko przepuściliśmy w zoo.
Wczoraj wieczorem kolejny sukces - imprezka winna - morze wina i 0 fajek . A tego się najbardziej obawiałam, że po alkoholu jak będzie jakaś fajka w zasięgu ręki to się złamię - a tu figa. i dobrze. Czuję, że teraz dam radę. Teraz przy fajkach czuje to co czułam w lutym przy diecie - mogę przenosić góry i się nie złamię - mam nadzieję .

Od mamuśki dostałam wagę taką która podaje ilość tłuszczu wody i mięśni. Tłuszczu mam za dużo bo deczko powyżej 27%, co zresztą widać na moim brzuchu - film z zoo dokumentuje to bardzo dokładnie . Więc od jutra zaczynam walkę z tłuszczem. Te ostatnie dwa dni ćwiczeniowo sobie odpuściłam - na wyjeździe mało wykonalne, ale od jutra powrót hulahop, rowerku i szybkich spacerów. Powinnam jeszcze dorzucić jakieś ćwiczonka na brzuch - może 8 minutówki???

A wagowo nadal do d.. 64 kg na nowej i na starej wadze. Nic to nie skupiam się na wadze tylko na tłuszczu.