Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wreszcie nieco ruszyła waga!


Mam póki co dodatkowe kg na minusie <jak to zabrzmiało xDD> obecnie z 91.3 zeszła waga na 90.3 co cieszy, bo ostatnio nie spadała wgl. Skoczyła mi o kilogram w czasie miesiączki, ale raczej to norma u mnie. Jestem za to dumna z mojej mega silnej woli. Wczoraj mąż zamówił wieeelką pizzę serową ulubioną i sosik czosnkowy... Nie zjadłam ani kawałka! Czekoladkę, którą dostałam od kolegi na Mikołaja zostawiłam w torebce i dalej jej nie zjadłam. Oparłam się także małym pralinkom w sklepie. Obawiam się ile to potrwa, bo już wiele osób mówi mi teksty w stylu "nie przesadzaj" ewentualnie bez krępacji podtyka mi pod nos co i rusz lepsze rzeczy. Dieta nie jest może idealna, ale staram się naprawiać błędy, m. in. za dużą ilość chleba w niektórych przypadkach, albo jasny makaron. Mam o tyle trudno, że naprawdę zjadłabym coś ciepłego, a na stołówce jak Wam pisałam króluje wszystko, co niezdrowe.Muszę więc mieć czasem wybór między złem i mniejszym złem, więc wybieram np. kurczaka w surówkami i ryżem... choć białym :< Najważniejsze, że się nie poddałam i z tego się cieszę!! 

P.S. Zapraszam na moje wyzwanie squatowe! <3 codziennie od 20 do 60 squatów! :3