jejjj, jakie to jest żałosne, jak żałosne jest moje dotychczasowe "życie" -pełne "nicości", "bezbarwności" i "nijakości".
na co dzień studiuję na I roku Pedagogiki Specjalnej: Profilaktykę Społeczną z Resocjalizacją, w "międzyczasie" pracuję dorywczo, w przerwach w pracy jestem wolontariuszką w Domu Dziecka, a w weekendy chodzę do drugiej szkoły i uczę się jak być Instruktorem Terapii Uzależnień ;)
przeprowadziłam się do Warszawy, poznałam mnóstwo życzliwych ludzi........- na pozór mam wszystko o czym kiedykolwiek marzyłam, ale.... -no właśnie, zawsze jest jakieś "ale".
To "ale" (żeby tradycji stało się zadość) to oczywiście facet, który ponad rok temu zostawił mnie bez słowa wyjaśnienia.
jak tu nie zwariować?