Niestety dzisiaj dieta od południa poszła na bok. Od rana było ok śniadanko według diety ale już od obiadku nie. Byłam z całą rodziną na 80-ce mojego męża dziadka. Na obiadek zjadłam trochę rosołu potem troszkę ziemniaczków z małym kawałkiem karczku z większą ilością surówki ( pekińska, papryka, pomidor niestety lekko zaprawione majonezem). Nie obyło się też bez kawałka tortu i malutkiego kawalka jabłecznika. A na kolacje znów zjadłam troche tej surówki z obiadu gdyż zeszło nam się tam do 19.
Jak wróciliśmy zmobilizowalam się i wsiadłam na rowerek. Zrobiłam 12 km w takim tempie, że jeszcze tak szybko nie pedałowałam ( tempo nie schodziło poniżej 34 km/min a max wyniosło 48km/min) poza tym większość trasy przyjechałam na drugim i trzecim poziomie. Jechało mi się wyśmienicie to pewnie przez te słodkości co zjadłam. :)
Jutro muszę jeszcze zrobić jakiś dodatkowy trening poza swoim standardowym, żeby to spalić. Znalazłam parę ćwiczeń na talie, może z nich skorzystam, bo przy mojej budowie ciała w kształcie jabłka to prawie jej nie widać :)