Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 52


Rozłożyło mnie. :( Ledwo co zipe.  Rano tak źle się czułam, że mąż wywiózł córkę do przedszkola. Na szczęście młodsza dziś nie marudzi i zajmuje się sama sobą wystarczy, że ma wokół siebie zabawki :) A teraz śpi. Koło 11 poczułam się lepiej i stwierdziłam, że poćwiczę. To był zły pomysł. Zrobiłam ćwiczenia ,ale teraz znów źle się czuje, a jaka to była męczarnia. Tylko ,że jak już zaczęłam ćwiczenia to oczywiście musiałam pociągnąć do końca, bo nie była bym sobą. Czasem powinnam sobie odpuszczać.  Ale jeśli jutro nie poczuje się lepiej to odpuszczam ćwiczenia. Nie ma bata, nie będę z siebie już wpluwać też tak sił.

A teraz z innej beczki. Wczoraj zrobiło mi się żal mojej starszej córki.  Ogólnie u nas są ferie i w przedszkolu jest mało dzieci i są łączone w jedną grupę. I w wczoraj dwóch starszych chłopców zaczęło  mojej córce dokuczać wołają za nią ,że jest grubaską. Trochę mi się ciśnienie podniosło zwłaszcza jak mi córka  powiedziała ,że powiedziała przedzkolance o tym wszystkim ,a ta tylko powiedziała im ,że tak nie wolno mówić i to wszystko. Ja nie mówię żeby ich jakoś ukarała ale chociaż mogła ich zmusić żeby chociaż przeproszyli moją córkę i obiecali poprawę. Ale niestety jak rutyna to rutyna i znieczulica.Jak powiedziałam wczoraj córce żeby mi pokazała tych chłopców to ta się zmartwiła że oni też mnie nazwą grubaską. Musiałam z nią trochę o tym wszystkim porozmawiać.

 I powiedzcie mi jak te dzieci mają się uczyć dobrego wychowania. Ba, żeby jeszcze moja córka była gruba . Nie jest wieszaczkiem jak trzy czwarte dzieci( bo chodźby genetycznie oboje z mężem jesteśmy przy kości i mamy taką budowę ciała) ,ale też nie jest spasiona  jest po prostu normalna. Kazałam dziś mężowi ,żeby  wszedł do tych przedzkolanek i zwrócił kulturalnie, że wczoraj była taka sytuacja i żeby zwróciły na to uwagę, bo oczywiście są dyżury i codziennie jest ktoś inny.

Mój skarbeczek:).

A z drugiej strony jak już 5-cio czy 6-cio letnie dzieci mają wizję oceny sylwetek swoich rówieśników. To nawet smutne i przygnębiające. :(

Na tyle dzisiaj muszę się wyszykować ,żeby odebrać córkę  z przedszkola, bo niestety nie ma kto. Pa.

  • agape81

    agape81

    21 lutego 2019, 14:44

    I zastanawia mnie w przedszkolu jedno, czy panie nie słyszą, jak dzieci się do siebie odnoszą? Nie mogą zrobić jakiejś pogadanki, że tak nie wolno itp.

    • Gosia288

      Gosia288

      21 lutego 2019, 16:41

      Na szczęście dzisiaj już jej nie dokuczali ale moja córka nie może przeżyć że jej za to nie przeprosili, bo ja jej cały czas uswiadamiazm że jeżeli się coś złego zrobi lub przypadkowo to trzeba przeprosić. W końcu powiedziałam jej że chłopcy sa nie wychowani i tak mają a że ona jest mądrzejsza i lepiej wychowana niż oni. I że jak będą się tak dalej zachowywać to nikt ich nie będzie lubił. Jeszcze jutro bedzie miala z nimi kontakt a od poniedzialku juz wszystko wroci do normy. A panie to juz rutyna jak w grupie mają po 27 dzieciaków to jak nie zaczną sie lac to nie zwracają uwagi. Takie są realia państwowych przedszkoli. Ale wolałam ja teraz puścić do państwowego żeby od małego zaczęła się uodparniac na takie zaczepy, żeby nie było szoku jak pójdzie do podstawówki. Niestety takie życie i co najgorsze że człowiek nie ma na to wpływu.

    • agape81

      agape81

      21 lutego 2019, 17:05

      ja też nie miałam wyboru,zdecydowały przede wszystkim finanse i to, że to jedyne przedszkole na wsi (dojeżdżanie też by nie wchodziło w grę, bo z mojego zadupia nigdzie busem się nie wydostanę, a nie mam prawa jazdy, a mąż robi na 3 zmiany),

  • agape81

    agape81

    21 lutego 2019, 14:43

    6latki są okrutne. Moi jak przyjdą i zaczną rzucać hasłami, jakie nauczyli się od kolegów, jak si zaczną przezywać to mi szczęka opada. A przedszkolanki, no cóż, dużo bym też mogła napisać. w zeszłym roku mieliśmy takie przeboje z chłopaków wychowawczynią, że przechodzi ludzkie pojęcie. Mateusz kilka razy mi się skarżył, że ktoś mu doucza, powiedziałam pani, to mnie wyśmiała, że chłopak sobie wymysla. Cały zeszły rok to była katorga i dużo nerwów nas kosztowało cała ta sytuacja. Na szczęście wywalczyłam to, że ta pani już nie jest wychowawczynią a pomocą w najmłodszej grupie.