Nowy tydzień ... Nowe zamierzenia.... Czas je zrealizować... Waga... Dużo dopowiedzenia miała dziś... Rozliczyła moją niesystematyczność w ćwiczeniach, moje obżarstwo....Pewnie wskazałaby jeszcze więcej, gdyby nie wczorajsza zabawa dożynkowa. Na parkiecie spaliłam mnóstwo kalorii- ciasto na urodzinach,imieninowe i moje grzeszki niejedne....Ale co najważniejsze wróciły wspomnienia...Na tym parkiecie spotkałam mojego męża,poznałam, pokochałam ....Super... A mniej romantycznie ...no to pasek... Dziś wzwyż i to sporo... A mianowicie....97,3 kg żywej wagi...Zabieram się za dietkę, za Siebie i robię to wyłacznie dla Siebie...
moniq1989
30 sierpnia 2010, 17:05Kochana do roboty!! Będzie dobrze, trzeba tylko zacząć. Pozdrawiam ciepło!
milenos
30 sierpnia 2010, 15:46nie ma na co czekac, pomysl jaka mozesz byc laska za rok na tym parkiecie!
wiewiorka.agnieszka
30 sierpnia 2010, 11:36jak już grzeszyć to po jakimś konkretnym wyniku, bo inaczej codziennie będziesz zaczynać!!! Jak Cię kusi na słodkie to dzwoń do mnie!!! :) będę przekonywać że dasz radę :) i dodawać otuchy!!! pozdrawiam
thebubs
30 sierpnia 2010, 10:48znajdzie się jakiś rozpraszacz ale najważniejsze to nie wpadać w tgz cug;) pofolgowałaś sobie no truuudno, znów wrócisz do diety, odejdą wyrzuty sumienia, i znów poczujesz się lepiej;)
puszkowaty
30 sierpnia 2010, 10:25DOKŁADNIE... odchudzajmy się dla soebie!!!! Nasi męzczyźni kochaja nas mimo wszystko... ale my same pokochamy sie tak naprawde gdy stracimy zbędny balast!!
adriana100
30 sierpnia 2010, 09:37ja poległam. Kochana bierzemy się za siebie. Dzielnie dietkujemy ,dużo ruchu i uda się nam. Pozdrowionka
cogitata
30 sierpnia 2010, 08:14spokojnie wrócisz do swojej wagi paskowej najniższej tylko troszkę popracujesz.. ja nieco w ponad tydzień odrobiłam 2kg bezmyślnie stracone.. więc się da... Ja tylko zmieniłam sposób... nic na siłę.. jak mam na cos nawet słodkiego ochote to jem tyle że mniej.. bo potem inaczej mam kompuls a po co mi to:) .. dojdziesz do najniższej wagi a potem ją pokonasz:) musi w końcu spadać.. ja w zamierzenaich miałam 80kg na koniec sierpnia hehe.. ale cieszę się z tego co jest.. powolutku powolutku.. zmieniamy nie tylko wygląd a przyzwyczajenia... ja moze nie osiągnę celu 65kg na nowy rok..ale napewno bedzie cos mniej i bedzie mi z tym dobrze.. do 65 jeszcze dojdę...a moze nawet będzie mniej:)