ma być pierwszym dniem, kiedy to naprawdę wezmę się za siebie! dzisiaj prawie mi się udało. Prawie, bo nie mogłam się oprzeć galaretce w czekoladzie...
1.śniadanie o 10 bo zaspałam dziś i nie zdążyłam zjeść rano: 2 kromki chleb żytni za zakwasie bez drożdży, 2 plasterki serka Hochland ,
2. 2 śniad. jogurt Bakoma zbożowy
3. pomarańcza
4. Amino zupa pieczarkowa inst, z makaronem- to moje jedzonko w pracy, po pracy spaghetti porcja i...no właśnie, już zjadłam 4 cukierek!!!A i jeszcze kisielek gwoli ścisłości. Ratunku!!!. Do tego kawa zbożowa i zielona herbata w pracy. Mam nadzieję już nic dziś nie zjeść. Ale ćwiczyć też mi się nie chce... Tęsknię za Mężem, wprawdzie dopiero co był, ale..zobaczymy się dopiero prawdopodobnie w maju...potem może w wakacje i.. znowu w święta...Cały czas myślę o nim, mam go w moim" drugim umyśle" Coś mi się nawet ostatnio czytać odechciało, oczy bolą, starzeję się. U okulistki się dowiedziałam, że mi się wada zmniejszyła, he he. Ponoć to możliwe przy ustabilizowaniu hormonów. I tak muszę iść jeszcze raz, bo okularów mi nie dobrała...A może pójdę do innego lekarza.Chciałabym zainwestować w nowe oprawki do okularów, bo te co mam, to znalazłam jedyne całe he he, ostatnie też mi się złamały. A ile mam par bez jednego szkła albo złamane! No dobrze. Stanęłam dziś przed lustrem i ..załamka. Jakie mam boczki! A już było tak fajnie! 10 kg mniej...dlaczego tak jest, że tyje się tak szybko a chudnie ...ech, szkoda słów. kończę pa