Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
...


nic dodać nic ująć... bo tu szkoda słów... uaktualniłam pasek, żeby się przed Wami wstydzić...
ale już mam dość... na szczęście.... dość słodyczy i mięsa świątecznego... bleeee
Jeszcze tylko dziś idziemy do znajomych na obiad - tam podejrzewam, że będzie obiadek tradycyjny polski - a jutro robię sobie dzień płatkowo-owocowo-warzywny.... już tęsknię za moim zdrowym jedzonkiem i liczeniem kalorii
Brzuch już miałam taki płaski a teraz znów wystaje już stwierdziłam, że żadnej "kreacji" na chrzciny nie kupuję, za karę wystąpię w tym, co mam...
 w ogóle za bardzo nie mam w czym chodzić, ale na razie kupować nic nie chcę, może w końcu jakoś się bardziej zmotywuję i będzie git
chociaż ostatnio stwierdziłąm, że nawet nie czuję sią grubo, wyglądam całkiem nieźle - porównując moją wagę i wygląd sprzed odchudzania (przed ciążą) ważyłam wtedy ok. 67,5 - 68 czyli niewiele więcej niż teraz a,e wyglądałam o niebo gorzej i gorzej się czułam. A teraz małż mi prawi komplementy i ja też się sama ze sobą czuję całkiem całkiem - więc tu też może być przyczynek do mojego braku motywacji.... ale lato za pasem i muszę dobrze czuć się w letnich lekkich strojach!!!!
od jutra wracam na dobre tory i nie ma zmiłuj!!!!!
miłej niedzielki Wam życzę, bo moja na pewno będzie przyjemna
buziaki